Deszczowe chmury, które rozproszyły się na chwilę, już wróciły, a jasne światło księżyca nagle zniknęło. Jej oczy rozszerzyły się, gdy się zorientowała, że nigdzie nie widzi świateł obozowiska.
Niepewnie zrobiła krok do przodu. Nie widziała nic oprócz ciemności, ledwie rozpoznawalnych gałęzi drzew i ciemniejszych cieni. Pisnęła, gdy usłyszała gdzieś za sobą warknięcie. Zdecydowała, że jednak nie podoba jej się ten kierunek i zaczęła biec, nie oglądając się za siebie.
Po chwili, która wydawała się wiecznością, usłyszała znowu szczekanie Scrappiego i rzuciła się w tym kierunku. Miała nadzieję, że cokolwiek warczało już jej nie goniło. Usłyszała kolejne warknięcie, ale tym razem z przodu.
Wbiła pięty w ziemię, próbując zatrzymać się ślizgiem. Ziemia była pokryta mokrymi liśćmi i podeszczowym błotem. Zamiast się zatrzymać, podjechała jeszcze dalej i spadła w dół zbocza.
Straciła oddech, gdy uderzyła w powalone drzewo leżące na jej drodze. Pierwsze co zauważyła po tym, jak już mogła oddychać było to, że Scrappy przestał szczekać. Znów usłyszała warkot i zaczęła wspinać się do góry, kiedy doszło do niej ciche skamlenie. Podniosła się na kolanach i wyjrzała nad gałęzią. Zobaczyła małą polanę, którą dokładnie oświetlał księżyc.
Dokładnie na środku był Scrappy. Skamlał, jakby właśnie został pobity przez tego psa z ich ulicy. Szczeniak rozpłaszczył się na ziemi i powoli czołgał się do tyłu. Jej niebieskie oczy otworzyły się szeroko gdy zobaczyła dlaczego. Dwa zwierzęta powoli zbliżały się do siebie, a Scrappy był dokładnie pomiędzy nimi.
Głuptas wyszeptała Tabby pod nosem.
Rozpoznała zwierzęta jej tata pokazywał je jej na obrazkach zanim wyruszyli na wycieczkę. Jeden z nich to kuguar. Drugiego widziała w telewizji to był jaguar. Uwielbiała oglądać programy o zwierzętach nie była tak przewrażliwiona jak jej mama, kiedy zwierzęta w telewizji próbowały się zaatakować. Ale teraz było inaczej to było prawdziwe i trochę przerażające.
To były koty, które mogły cię zjeść. Dość duże. Piękne zwierzęta okrążały się nawzajem, warcząc, a ich oczy błyszczały jak złote medaliony. Złowrogi dźwięk niósł się z wiatrem wiejącym w jej kierunku obserwowała je z napięciem i grozą.
Chodź, Scrappy wyszeptała, mając nadzieję, że wielkie koty jej nie usłyszały. Chodź tutaj zanim któryś cię zaatakuje. Miała zamiar powiedzieć zanim cię zje, ale nie chciała jeszcze bardziej przestraszyć szczeniaka. Już i tak był wystarczająco przerażony.
Koty nagle wrzasnęły. Tabatha zakryła uszy dłońmi brzmiało o tak głośno i przerażająco. Biegły z największą prędkością przez polanę, a Scrappy podkulił ogon i piszczał ze strachu.
Widząc przerażonego szczeniaka Tabatha przeszła ponad zwalonym drzewem i pobiegła do niego tak szybko jak mogła. Była bliżej Scrappiego niż koty skoczyła i przykryła sobą jego małe ciało gdy koty skoczyły i zderzyły się ze sobą zaraz nad nią.
Proszę, nie skrzywdźcie mojego pieska! krzyknęła.
Krzyknęła znowu, gdy ostry pazur przeorał jej ramię, a kolejny plecy. Koty upadły na ziemię zaraz za nią z głośnym tąpnięciem, warcząc jeden na drugiego. Nadal pochylała się nad Scrappim, który cały się trząsł i cichutko kwilił. Nie śmiała spojrzeć na zwierzęta walczące kilka stóp za nią.
Tabatha bała się poruszyć i ściskała psa tak mocno, jak tylko mogła. Oczy miała zamknięte szeptała cichutko do Scrappiego by pobiegł i sprowadził pomoc, jeśli któryś z kotów miałby dopaść też ją. Coś mokrego i ciepłego rozprysło się na jej plecach, ale nadal się nie poruszyła. Nareszcie walka się skończyła, a ona zebrała się w sobie i spojrzała za ramię.
Zaczęła się trząść i płakać, gdy zobaczyła za sobą dwóch leżących mężczyzn ociekających krwią. Tabatha powoli podniosła się na kolana trzymając Scrappiego w ramionach zaczęła się wycofywać. Gdzie zniknęły koty? Kuguar i jaguar? Czy zaatakowały tych dwóch mężczyzn i potem uciekły? Dlaczego nie mieli na sobie żadnych ubrań?
Nagle Nathaniel otworzył oczy i obnażył swoje ostre zęby.
Tabatha potknęła się i prawie upadła, ale złapała równowagę. Scrappy ponownie pisnął, gdy warczenie mężczyzny przypomniało mu kuguara. Wyrwała się z ramion Tabathy i uciekł do lasu skowycząc ze strachu.
Malachi drgnął krew wypływała mu z piersi. Otworzył usta i warknął tylko jedno słowo w kierunku dziewczynki.
Uciekaj! jego głos zakończył się przeszywającym dźwiękiem jaguara.
Tabatha nie zastanawiała się dwa razy nad posłuchaniem rozkazu. Odwróciła się na pięcie i uciekła z polany, nie odwracając się za siebie. Nie obchodziło jej to, gdzie biegła byle jak najdalej od tych przerażających mężczyzn pokrytych krwią.
* * *Dziękuję, a teraz wiadomości lokalne. Dziś miejscowa rodzina ma powód do świętowania. Ich córka, Tabatha, została nareszcie odnaleziona gdy błąkała się bez celu w rezerwacie przyrody Angeles. Dziewczynka zaginęła trzy dni temu w okolicy kampingu niedaleko Crystal Lake. Chciała odnaleźć psa należącego do jej rodziny. Najprawdopodobniej pies zerwał się ze smyczy i uciekł do lasu. Siedmiolatka odważnie pobiegła za psem i została odnaleziona dopiero dziś rano. Niestety, psa z nią nie było. Według władz, dziewczynka przebywa w miejskim szpitalu, gdzie dochodzi do siebie po przeżytym szoku. Wygląda na to, że przetrwała atak kuguara. Mała Tabatha powtarzała strażnikom leśnym, że spotkała w lesie dwóch rannych mężczyzn, ale po wnikliwym przeszukaniu obszaru o powierzchni pięciu tysięcy mil kwadratowych, nie znaleziono żadnych śladów. Więcej informacji za godzinę.
Rozdział 1
10 lat później
Głośna muzyka wylewała się z klubu. Jego olbrzymi neon zmieniał kolory zgodnie z rytmem muzyki. Jego światło rzucało niesamowite refleksy na budynek po drugiej stronie ulicy. Na jego dachu stał mężczyzna o krótkich, jasnych włosach. Jego stopa opierała się o krawędź dachu. Pochylił się do przodu, opierając łokieć o zgięte kolano i paląc papierosa.
Kane Tripp przekrzywił lekko głowę i przeczesał dłonią sterczące włosy. Nie chciał ich obcinać nadal tęsknił za czasami, gdy nosił długie. Nadal pamiętał ich jedwabisty dotyk pieszczący jego plecy. Podniósł papierosa do ust i głęboko się zaciągnął. Wiedział, że tęsknił za wieloma rzeczami na przykład za papierosami, które zwykł był palić zanim zakopano go żywcem i zostawiono na śmierć.
Długie czterdzieści lat temu Malachi, przywódca małego klanu jaguarów, złapał go przez zaskoczenie i oskarżył o zamordowanie partnerki zmiennokształtnego. Aż do tej nocy Kane był w dobrych stosunkach z jaguarami, a ich przywódca był jednym z jego najbliższych przyjaciół. Usta Kanea zacisnęły się na to wspomnienie. Malachi sam wtoczył mu proces, ocenił i skazał w chwili gniewu.
Używając zaklęcia z księgi, którą jak myślał tak dobrze ukrył, Malachi rzucił na niego klątwę, uniemożliwiając mu poruszanie się i mówienie nie mógł się nawet bronić. Potem zabrał Kaneowi kolczyk z krwawym kamieniem, który umożliwiał mu poruszanie się w dzień. Krwawe kamienie należały kiedyś do pierwszego wampira, Syna.
Kane kiedyś pytał o to, jak powstał pierwszy wampir, a odpowiedź go zaskoczyła.
Syn przybył na ten świat samotnie, ranny i umierający z głodu. Znalazł go młody mężczyzna, a Syn wziął jego krew by zaspokoić głód. Wampir szybko spostrzegł, że ludzie z tego świata byli kruchymi istotami, których dusze opuszczały ciało kiedy próbował podzielić się z nimi swoją krwią. Miał nadzieję na stworzenie rodziny na tej planecie. Ale jak tylko ich dusze znikały, stawali się dla niego bezużyteczni. Byli tylko czymś niewiele lepszym od potworów.