"A może byś tak została w miejscu na cholerną minutę," powiedział Ren nieco ostrzej niż zamierzał, ale ta dziewczyna musiała się uspokoić, zanim wyrządzi sobie krzywdę.
Oddech Lacey przyspieszył, a jej wzrok błądził po pokoju w poszukiwaniu jakiejś broni. Ku swojej uldze, zauważyła kilka z nich zdobiących ściany i uśmiechnęła się do dziadka, który potrafił myśleć przyszłościowo. Szkoda, że wciąż były poza jej zasięgiem.
Ten człowiek, który trzymał ją za ramiona, poruszał się zbyt szybko, by być człowiekiem... co oznaczało, że był demonem. Jeśli tak było w istocie, to co do cholery jakiś demon robił w tajnym schronie przeciw bombowym jej dziadka i dlaczego była z nim sama?
Powoli mrugnęła i wszystkie myśli o tym, żeby się bronić opuściły ją, kiedy wspomnienie uderzyło ją w twarz... mocno. Dziadek nie żył. Dźwięk przy drzwiach sprawił, że podniosła wzrok i dostrzegła swą kuzynkę Gypsy i tego drugiego, który wyłamał drzwi wejściowe do sklepu dziadka, wchodzących do sypialni.
Ramiona Gypsy opadły, gdy wyraz twarzy Lacey powoli ze smutnego zmienił się w pełen oskarżeń, gdy wpatrywały się w siebie z drugiego końca pokoju.
" Możesz ich stąd zabrać i dać mi chwilę na trzeźwe myślenie?", Lacey poprosiła ze złością, walcząc ze łzami, które wywołały myśli o tym, że już nigdy więcej nie zobaczy swojego dziadka.
" Nie muszę ci przypominać, że to ty wkradłaś się tu nieproszona," odparł Ren, żałując, że nie ma w pobliżu demona, któremu mógłby zabrać moc czytania w myślach. Oddałby wszystko, żeby wiedzieć, o czym ta dziewczyna teraz myśli. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, było to, by miała wystarczająco dużo czasu na wymyślenie jakiejś fałszywej historyjki, zanim będzie mógł wyciągnąć z niej prawdę.
"Ren, proszę... czy ty i Nick możecie dać nam, dziewczynom, trochę prywatności?" Gypsy zapytała delikatnie, współczując Lacey, gdyż sama już wcześniej uporała się z żalem po śmierci ich dziadka... a Lacey dopiero co się o tym dowiedziała.
Ren wpatrywał się w Gypsy przez chwilę, zanim spojrzał z powrotem na dziewczynę, którą wciąż trzymał w ramionach. Zacieśniając uścisk, pochylił się do przodu tak, że jego usta znalazły się zaledwie kilka centymetrów od jej ucha: "Będę niedaleko".
Co prawda Lacey urodziła się w nocy, ale nie urodziła się zeszłej nocy i doskonale rozumiała ukrytą w słowach mężczyzny groźbę.
Gypsy westchnęła i potrząsnęła głową, po czym wyprosiła obu mężczyzn ze swojego pokoju. "Idźcie, myślę, że sama sobie z tym poradzę." Gdy tylko wyszli z części sypialnej, zdmuchnęła z oczu swój ciemny kosmyk włosów, jednak zatrzymali się tuż przy jej salonie, by jeszcze raz na nią spojrzeć.
Marszcząc brwi, spokojnie podeszła do drzwi schronu bombowego i wskazała drogę do wyjścia. "Bez urazy dla któregokolwiek z was, ale nie widziałam mojej kuzynki od ponad roku i myślę, że ma tak samo dużo pytań jak wy... więc wynocha".
Nick położył rękę na ramieniu Rena i delikatnie popchnął go w stronę drzwi. Szybko jednak ją cofnął, kiedy Ren wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju jako pierwszy.
Nick, zanim ruszył za nim, odwrócił głowę i obdarzył Gypsy uspokajającym uśmiechem. "Będziemy tuż obok, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Nie spiesz się."
Ren odwrócił się, by to zakwestionować, ale zabrakło mu słów, gdy zobaczył Lacey stojąca tuż za Gypsy z ironicznym uśmieszkiem na twarzy, jakby właśnie wszystko załatwiła po swojemu. Ten mały bachor doprowadzał go do szału i właściwie to był o krok od całkowitego wyprowadzenia go z równowagi... pozwolił jej jednak rozegrać to tak jak chciała.
Ren, pochylił głowę w dół, by mogła zobaczyć srebro jego oczu i odpłacił uśmiechem za uśmiech, sprawiając, że jej mina nieco zrzedła.
Lacey nie mogła uwierzyć, że odważył się do niej tak uśmiechnąć tak, jakby wiedział coś, czego ona nie wiedziała. Cóż, do diabła z tym. W odwecie wyciągnęła rękę i zatrzasnęła drzwi do schronu bombowego na tyle mocno, że na sekundę przed ich zamknięciem rozległ się bardzo głośny huk.
Zabieraj się stąd, ty seksowny odrzucie z lat osiemdziesiątych," mruknęła, zupełnie nie zauważając, że właśnie dała mu komplement i zniewagę w tym samym zdaniu.
"Dlaczego tak delikatnie," warknął Ren sięgając klamkę, by otworzyć drzwi, ale Nick szybko odtrącił jego rękę.
"Daj spokój, wątpię, żeby była niebezpieczna," stwierdził Nick, próbując uspokoić Rena. "Na wypadek, gdybyś nie zauważył, to raczej nie planuje przejęcia władzy nad światem, raczej jest wystraszona. Poza tym, jest tylko jedno wyjście z tego schronu, a my stoimy tuż przed nim. Zaufaj mi... to tylko dziewczyna i nie stanowi zagrożenia."
"Odwal się!" wybuchnął Ren z irytacją. "Jeśli jest tak cholernie niewinna, to dlaczego ubiera się jak chłopiec i próbuje włamać się do sklepu swojego dziadka w środku nocy. Aha, i nie zapominajmy, że poszła prosto do ukrytego skarbca, w którym do wczoraj znajdowało się mnóstwo bardzo potężnych artefaktów, za które każdy demon oddałby swoje Demoniczne Ostrze, aby tylko dostać je w swoje ręce?
Rozwiąż mi tę zagadkę Robin," zakończył buńczucznie.
Nick uśmiechnął się i powoli potrząsnął głową, "O nie. przecież jestem Batmanem".