I stary kapelan figlarnie mrużąc oko dodał:
– Niestety, nie wszyscy księża tym się odznaczają.
– I nie wszyscy wojskowi – dodał generał z bladym uśmiechem.
I obaj zamienili spojrzenia sympatii w swym wspólnym wstręcie do intryg i obłudy.
Ksiądz de Lalonde, który był jednak na swój sposób przebiegły, zakończył pochwałę księdza Lantaigne zdaniem:
– To doskonały kapłan. Jako żołnierz byłby doskonałym żołnierzem.
Generał zapytał znienacka:
– A więc cóż mogę dla niego uczynić?
– Pomóżcie mu, generale, przywdziać fiolety, na które bardzo zasługuje. Kandydatura jego na wakujące biskupstwo w Tourcoing postawiona. Proszę, abyście go poparli u ministra sprawiedliwości i wyznań, którego, jak mi mówiono, znacie osobiście.
Generał potrząsnął głową. Faktem było, że nigdy nie prosił o nic rządu. Cartier de Chalmot, monarchista i chrześcijanin, milcząco, lecz całkowicie potępiał Republikę. Nie czytał dzienników, nie rozmawiał z nikim, ale z zasady nie szanował władzy cywilnej, której działania nie znał. Milczał i był posłuszny. W pałacach okolicznych podziwiano go za tę bolesną rezygnację. Wypływała ona z poczucia obowiązku, a wzmocniona była głęboką pogardą dla wszystkiego, co nie należało do wojska. Potęgowała ją wzrastająca trudność myślenia i wysłowienia, wywołana postępującą chorobą wątroby.
Wiedziano, że generał Cartier de Chalmot w głębi serca pozostał wierny monarchii. Mniej natomiast wiedziano, że pewnego dnia w roku 1893 serce jego doznało uczucia podobnego do tego, jakie chrześcijanie zowią doznaniem łaski, a które z siłą pioruna wnosi w serce człowieka nieznaną i głęboką błogość. Zdarzyło się to dnia 4 czerwca o piątej po południu w salonach prefektury. Tam, wśród kwiatów, które pani Worms-Clavelin sama ułożyła, prezydent Carnot, w przejeździe przez miasto, przyjął oficerów garnizonu. Generał Cartier de Chalmot, obecny ze swym sztabem, ujrzał po raz pierwszy prezydenta i nagle bez wiadomej, określić się dającej przyczyny przejęty został piorunującym podziwem. W jednej chwili przed łagodną powagą głowy państwa ustąpiły wszystkie jego uprzedzenia. Zapomniał, że to najwyższy zwierzchnik cywilny. Uczuł dlań cześć i podziw. Zrozumiał, że węzłami sympatii i szacunku jest złączony z tym człowiekiem, żółtym i smutnym jak on, a dostojnym i pogodnym jak władca. Wybełkotał wówczas oficjalne powitanie, którego poprzednio wyuczył się na pamięć. Prezydent odpowiedział: „Dziękuję panu w imieniu Republiki i Ojczyzny, której lojalnie służysz”. Wtedy to od lat dwudziestu pięciu nagromadzone w sercu generała przywiązanie do nieobecnego księcia przelało się na prezydenta, którego spokojna twarz zachowywała zadziwiającą nieruchomość. Mówił głosem smutnym, bez drgnienia mięśni twarzy i warg, okolonych czarną brodą jakby żałobną pieczęcią. Z tej twarzy woskowej, o oczach poczciwych, jakby sennych, z tej piersi wątłej, wspaniale czerwoną wstęgą orderu przepasanej, z całej tej postaci cierpiącego automatu generał wyczytał niedolę człowieka urodzonego pod złą gwiazdą, który nie śmiał się nigdy, a zarazem powagę i dostojność wodza. Do podziwu jego przyłączyło się rozrzewnienie.
W rok później dowiedział się o tragicznym zgonie tego prezydenta, za którego gotów był umrzeć, a który odtąd ukazywał mu się w myśli sztywny i czarny, jak w koszarach zwinięty sztandar w pokrowcu. Od tej chwili nie znał już cywilnych władców Francji. Obchodzili go tylko jego zwierzchnicy służbowi, których słuchał z posępną dokładnością. Nierad, że musi odmawiać czcigodnemu księdzu de Lalonde, chwilę milczał w skupieniu, potem przedstawił powody:
– To kwestia zasad. Nigdy o nic nie proszę rządu. Przyznacie mi rację, prawda? Z chwilą gdy się przyjmie zasadę…
Kapelan spojrzał nań z wyrazem smutku, rzuconym jakby zasłona na radosną twarz starca.
– Jakże mógłbym przyznać generałowi słuszność, ja, który żebrzę u wszystkich? Jestem zatwardziałym żebrakiem. Dla Boga i ubogich żebrałem u wszystkich możnych: u ministrów króla Ludwika Filipa i u ministrów Rządu Tymczasowego, i Napoleona III, i obecnej Republiki. Wszyscy pomogli mi dokonać czegoś dobrego. A ponieważ, generale, znacie ministra wyznań…
W tej chwili ostry głos zawołał na korytarzu:
– Poulot! Poulot!
Otyła dama o siwych włosach zwiniętych w papiloty, w peniuarze, żywo wbiegła do pokoju. Była to pani Cartier de Chalmot, wzywająca generała na śniadanie.
Już z władczą czułością potrząsnęła była mężem i raz jeszcze zawołała „Poulot!”, gdy spostrzegła starego księdza wciśniętego w kąt koło drzwi.
Przeprosiła go za swój zaniedbany strój. Tego ranka miała tak dużo roboty! Trzy córki, dwóch synów, siostrzeniec-sierota, mąż: siedmioro dzieci, którymi zająć się trzeba!
– Ach, szanowna pani – rzekł ksiądz – Bóg panią zsyła! Będzie pani moją opatrznością.
– Opatrznością księdza, księże kapelanie?
Opięte szarym szlafrokiem rozłożyste jej kształty świadczyły o majestacie kilkakrotnego macierzyństwa, twarz, zdobna wąsem, błyszczała dumą matrony, szerokie ruchy zdradzały zwinność gospodyni przywykłej do pracy i swobodę kobiety przyzwyczajonej do oficjalnych hołdów. Generał znikał poza nią. Była jego fortuną i duchem opiekuńczym; jej pracowitość i dzielność utrzymywała cały dom – ubogi, a wystawny. Paulina była tu jednocześnie szwaczką, kucharką, krawcową, służącą, nauczycielką, aptekarką, nawet modystką o naiwnie krzykliwym guście, na obiadach zaś i większych przyjęciach okazywała doskonałe wychowanie, dumny profil i piękne jeszcze ramiona. Powszechnie mawiano w dywizji, że gdyby generał został ministrem wojny, generałowa świetnie umiałaby czynić honory domu w pałacu przy bulwarze Saint-Germain.
1
Ludwik XV (1710–1774; fr. Louis XV de France) – król Francji w latach 1715–1774. [przypis edytorski]
2
Pius IX, właśc. Giovanni Maria Mastai Ferretti (1792–1878) – papież w latach 1846–1878; inicjator I Soboru Watykańskiego, promotor dogmatu o niepokalanym poczęciu Najświętszej Maryi Panny oraz dogmatu o nieomylności papieża. [przypis edytorski]
3
Leon XIII, właśc. Gioacchino Vincenzo Raphaelo Luigi Pecci (1810–1903) – papież w latach 1878–1903, uważany za pierwszego nowoczesnego papieża, dążącego do dialogu Kościoła z współczesnym światem. W 1883 r. udostępnił naukowcom tajne archiwa Watykanu; wypowiadał się przychylnie o demokracji. [przypis edytorski]
4
Merowingowie (fr. Mérovingiens) – dynastia władców frankijskich w V–VIII w. [przypis edytorski]
5
Ludwik XIV (1638–1715; fr. Louis XIV de France) – król Francji w latach 1643–1715; nazywany Królem Słońce. [przypis edytorski]
6
ad limina apostolorum (łac.) – do progów apostolskich (tj. do Rzymu). [przypis edytorski]
7
stolica biskupia świętego Marcina – św. Marcin był w IV w. biskupem w Tours. [przypis edytorski]
8
Grzegorz z Tours (539–594; fr. Grégoire de Tours) – biskup Tours, historyk Kościoła, zajmował się również historią Franków. [przypis edytorski]
9
Jacques Paul Migne (1800–1875) – fr. duchowny, wydawca pism Ojców Kościoła i innych średniowiecznych tekstów (znanych we Francji pod tytułem Patrologies latine et grecque de Migne). [przypis edytorski]
10
Baronius – Cesare Baronio (1538–1607), wł. kardynał, historyk Kościoła katolickiego a. Justus Baronius Calvinus (ok. 1570 – po 1608), niem. teolog, uczeń Cesare Baronia, autor pism apologetycznych. [przypis edytorski]
11
Jacques-Bénigne Bossuet (1627–1704) – fr. biskup i pisarz. [przypis edytorski]
12
Mignard – rodzina fr. malarzy, słynnych w XVII w., należeli do niej Pierre (1610–1695), najbardziej znany dzięki płótnom i freskom o tematyce religijnej, jego brat Nicolas (1606–1668) i bratanek Pierre II (1640–1725). [przypis edytorski]