DULSKA
zatrzymując go
Zbyszko! przyrzeknij mi, że się poprawisz.
ZBYSZKO
Nigdy! Wolę raczej zdać egzamin państwowy.
Wychodzi do swego pokoju.
SCENA SIÓDMA
Dulska, Hanka, potem Zbyszko.
DULSKA
Zetrzyj fortepian, popraw w piecu. Czy kucharka ubrana do miasta?
HANKA
Tak, proszę pani.
Dulska wchodzi do kuchni.
Hanka chwilę sprząta. Zbyszko wychyla się ze drzwi.
ZBYSZKO
Hanka? jesteś sama?
HANKA
Daj mi pan spokój!
ZBYSZKO
Cóż ci za mucha na nos siadła!
Hanka milczy.
Chodź tu, pokaż mordeczkę. Czegoś zła!…
Hanka milczy, tylko coraz energiczniej sprząta, widać w niej walkę wewnętrzną.
Taka jesteś brzydka, jak się nadmiesz.
HANKA
nagle
Pewnie… te panny, co pan od nich wraca, to ładniejsze.
ZBYSZKO
A… tędy cię wiedli… O to ci chodzi?
HANKA
Mnie o nic nie chodzi, tylko nie chcę, żeby mnie pan sekował.
ZBYSZKO
Jak będziesz dla mnie lepsza, to będę w domu siedział.
HANKA
Ja ta nie potrzebuję. Może se pan iść do tych pannów.
ZBYSZKO
Albo to prawda! Aż się za mną trzęsiesz.
HANKA
Niech pan idzie, bo jeszcze starsza pani wejdzie.
ZBYSZKO
Ale o! Pocałuj pana w rękę za to, żeś go rozgniewała.
HANKA
śmiejąc się
Figa!
Uderza go po łapie.
ZBYSZKO
A ty szelmo!
Chce ją objąć. Wchodzi Mela, która wydaje lekki okrzyk, potem zaczerwieniona, z oczyma spuszczonymi idzie do fortepianu. Hanka ucieka. Mela siada i gra ćwiczenia pięciopalcowe. Gdy Mela zostaje samą, chwilkę gra, potem wstaje, idzie do pokoju Zbyszka i puka.
MELA
Zbyszko!
ZBYSZKO
wychyla głowę ze drzwi, nie ubrany
Czego?
MELA
tajemniczo
Nie bójcie się… ja nic mamci nie powiem.
ZBYSZKO
Na czysto zwariowała.
MELA
Bo przecież to nie wasza wina.
ZBYSZKO
Co?
MELA
nieśmiało
No… Hanka i ty… jeżeli wy…
ZBYSZKO
A fe! Mówić o takich rzeczach! Wstydź się… majtki widać, a taka zepsuta!
MELA
Ja? Ależ, Zbyszko, ja właśnie myślę przeciwnie… ja…
ZBYSZKO
Daj mi spokój!
Chowa się. Mela stoi smutna i zamyślona, podchodzi do fortepianu i zaczyna grać. W tej chwili wpada Hesia w płaszczyku i kapeluszu. Taki sam płaszcz i kapelusz ma w ręku dla Meli. Na ziemię rzuca książki w paskach.
SCENA ÓSMA
Mela, Hesia, Dulska, Hanka
HESIA
Ubieraj się, Ofelio! Żywo! Już chłopcy idą do szkoły.
MELA
wstaje, kładzie płaszczyk i kapelusz
Hesiu, ty nie będziesz tak strzelała oczami na tego wysokiego studenta?
HESIA
Będę robiła, co mi się podoba.
MELA
Mnie za ciebie wstyd.
HESIA
To się wstydź! A spróbuj co powiedzieć przed mamą, to ja zaraz powiem, że ty zamiast spać w nocy – wzdychasz. Mama się będzie za to więcej gniewała jak za studenta.
MELA
To wątpię.
HESIA
Ale ja nie. Mama mnie zna i wie, że ja znam granice i że "ja się nie zapomnę".
MELA
Jak ty to rozumiesz?
HESIA
Ja już wiem, co mówię, o lelijo z pól rodzinnych!
DULSKA
Hanka! Chodź odprowadzić panienki!
HANKA
w kuchni
Idę!
DULSKA
Macie parasol? Iść prosto, nie oglądać się. Pamiętać: skromność – skarb dziewczęcia. (do Hesi) Nie garb się!
Hanka wchodzi w chustce
HESIA
rzuca jej książki
Bierz, ciućmo pokręcona. Do widzenia mamci!
Dziewczęta wychodzą z Hanką. Dulska chodzi, ściera prochy, wzdycha. Dzwonek w przedpokoju. Dulska idzie otwierać ostrożnie, zobaczywszy Lokatorkę cofa się.
SCENA DZIEWIĄTA
Lokatorka, Dulska
DULSKA
Przepraszam… jestem nie ubrana. Proszę panią – zaraz wrócę.
LOKATORKA
Ja tylko na chwilkę. Niech się pani gospodyni nie krępuje.
DULSKA
Tak, tak, wrzucę tylko co na siebie.
Biegnie do swego pokoju.
Lokatorka wchodzi powoli. Jest bardzo blada i smutna. Widocznie przeszła jakąś ciężką chorobę i moralne zmartwienie. Siada na najbliższym krześle, patrzy w ziemię i siedzi nieruchoma. Po chwili wchodzi Dulska, odziana w barchanowy, dostatni szlafrok.
Proszę panią na kanapę.
LOKATORKA
Dziękuję. Tylko parę słów. Dostałam list pani…
Urywa. Milczenie.
DULSKA
Pani już zupełnie wyszła ze szpitala?
LOKATORKA
Tak. Pozawczoraj mnie mama przywiozła.
DULSKA
Widzę, że pani zdrowa.
LOKATORKA
ze smutnym uśmiechem
O, jeszcze daleko!
DULSKA
Och! w domeczku swoim wróci pani szybko do sił. Dla kobiety nie ma jak dom. Ja zawsze to powtarzam.
LOKATORKA
Tak, skoro ktoś ma ten dom.
DULSKA
Wszakże pani ma męża, stanowisko.
LOKATORKA
Tak… ale…
Milczenie. Z wysiłkiem.
Proszę pani, czy to rzeczywiście konieczne, ażebym na przyszłego pierwszego się wyprowadziła?
DULSKA
Proszę pani… ja mieszkania pani koniecznie potrzebuję dla krewnych.
LOKATORKA
Wolałabym pozostać. Trudno będzie znaleźć w zimie.
DULSKA
Ach, to niemożliwe! Powtarzam pani: niemożliwe.
LOKATORKA
Przecież przy dobrej woli… Wiem, że pani kazała kartę na mieszkanie wywiesić, a więc krewni pani się nie sprowadzają.
DULSKA
sznurując usta
Ach! niech pani nie zmusza mnie do sprawienia jej przykrości.
LOKATORKA
Czy pani ma mi co do zarzucenia?
DULSKA
z wybuchem
A, proszę pani, to już przechodzi granice! A skandal, który pani przez swe otrucie wywołała!