Eliza Orzeszkowa - Nad Niemnem, tom trzeci стр 10.

Шрифт
Фон

Nie tylko wziął jej rękę, ale dość czule ją pocałował.

 Więc nie jesteśmy już pogniewani? z wybuchem radości zawołała.

 Ach, nie! tylko przeszkadzasz mi trochę

Znowu onieśmielona zaczęła:

 Zdawało mi się, że nic nie robisz, bo przecież przerzucanie tej książki, którą znasz dobrze, nie jest robotą

 Wiele razy już ci mówiłem, że choć żadną pozytywną robotą zajęty nie jestem, nie idzie za tym, abym nic nie robił. Myślę marzę Wszak to materiał do przyszłej pracy

 To prawda z powagą odpowiedziała wiem o tym dobrze, ale jestem tak żywa Czy chcesz zostać zupełnie samotny? W takim razie odejdę

Może uległością jej ujęty, uprzejmie przemówił:

 Owszem. Miło mi zawsze, gdy blisko mnie jesteś

Twarz i nawet ręce jego pocałunkami osypała, ale wnet zerwała się z miejsca.

 Dobrze. Mój Boże, jak to dobrze! Wezmę sobie książkę i cichutko tam w kątku sobie posiedzę Kiedy już będziesz miał czas, razem może poczytamy, a po obiedzie na przechadzkę pójdziemy, znowu razem la, la, la, la, la!

Piękny jej głos napełnił pracownię radosną, krótką gamą z mozaikowatej płyty stolika wzięła małą książkę i na palcach szła z nią ku kanapce w przeciwległym rogu pokoju stojącej, gdy nagle usłyszała głos Zygmunta :

 Tiens, tiens! Clotilde20! pokaż mi tę książkę, którą trzymasz co to?

 Trzeci tom Musseta z trochą zdziwienia odpowiedziała.

 Skąd on się wziął tutaj? książkę z rąk żony biorąc badał dalej. Jakim sposobem mogłem nie spostrzec go na stole?

Młoda kobieta chmurnie na męża popatrzała. Twarz mu ożywiła się dziwnie nagle, a oczy, przygasłe wprzódy, błyskały.

 Książkę tę zaczęła z wolna odwieziono tu przed kilku dniami z Korczyna Wzięłam ją sama od posłańca i tu położyłam Musiałeś ją pożyczać stryjence, pannie Teresie czy

Po ozdobny tomik rękę wyciągnął.

 Daj mi to, a sama do czytania weź co innego, wszak ci to wszystko jedno

 Zupełnie wszystko jedno odpowiedziała i podjąwszy tomik Leopardiego, który Zygmunt na posadzkę upuścił, usiadła z nim w przeciwległym rogu pokoju. Wesołość jej, szczęście, jednym serdecznym słowem męża obudzone, znikły bez śladu. Domyśliła się, komu w Korczynie pożyczona była ta książka

Karty tej książki Zygmunt przerzucał teraz niecierpliwie, prawie gorączkowo, na nich i pomiędzy nimi czegoś szukając. Ta, której poezje te przesłał, pragnąc przez nie wspomnienia jej obudzić i uczucia wskrzesić odesłała mu je przy pierwszej zapewne sposobności bez słowa odpowiedzi na list, który towarzyszył książce. Może jednak pomiędzy jej stronicami znajdzie jaką kartkę albo na stronicach jaki wiersz, wyraz przez podkreślenie w znak porozumienia zamieniony. Szukał, nie znajdował nic, ale w zamian Justyna jak żywa stanęła mu przed wyobraźnią i dreszcz uczutego wrażenia przebiegł po ciele. Wtem w przeciwległym rogu pokoju głos kobiecy, trochę ostry i szyderski, przemówił.

 Czy słyszałeś o tym Zygmuncie, że panna Orzelska wkrótce zapewne za mąż wyjdzie?

Prędkim ruchem twarz ku mówiącej zwrócił.

 Za kogo? rzucił krótko.

 Za pana Różyca odpowiedziała.

Zygmunt wpółleżącą postawę na siedzącą zmienił.

 Quelle idée21! zawołał. Różyc nie ożeni się z nią nigdy!

 Owszem sucho i ostro twierdziła młoda kobieta podobała mu się od razu i coraz więcej się podoba. Elle a de la chance, cette cette cette rien du tout22! Pani Kirłowa, która ma wielki wpływ na kuzyna, nad skojarzeniem tego małżeństwa pracuje i od pana Kirły słyszałam, że zdecydowanie się na nie pana Różyca jest tylko kwestią czasu.

Z krzywym trochę uśmiechem Zygmunt powtórzył:

 Impossible23! Co? Ona, ten model na silną Dianę24, miałaby wyjść za tego młodego starca!

Niedbale śmiejąc się chodzić zaczął po pracowni, ale oczy miał chmurne i błyskające pod ściągającymi się brwiami. Klotylda wodziła za nim wzrokiem i tym samym co wprzódy, suchym, ostrym, ironicznym głosem mówiła, w nieskończoność mówiła o nadzwyczajnym, cudownym szczęściu, jakim takie zamążpójście byłoby dla takiej panny Orzelskiej Bo czymże ona była? Córką opasłego, idiotycznego ojca, rezydentką siedzącą na łasce krewnych, prostą, zupełnie prostą dziewczyną, bez układu, wdzięku, dowcipu i jakiegokolwiek talentu. Gra nieźle, ale jak po francusku mówić zacznie, to aż uszy bolą Une fille sans naissance et sans distinction une rien du tout25 Nie wiadomo nawet, co Różyc zrobi, gdy się z nią ożeni, i jak ją w świecie będzie mógł pokazać Chyba przede wszystkim na pensję jaką ją odda Model na Dianę! Zapewne, zdrowa jest i silna, jakby była przebraną chłopką, ale ręce ma wiecznie opalone, jakby nigdy w życiu rękawiczek nie nosiła Czy malarze wyobrażają Dianę w postaci rezydentki z opalonymi rękami?

Pierś młodej kobiety szybko podnosiła się i opadała, gdy z drobnych jej ust sypały się te wszystkie złośliwe i obelżywe słowa. Roziskrzonymi oczami nie przestawała ani na chwilę wodzić za mężem, który przechadzając się ciągle, zdawał się nie widzieć jej ani słyszeć. Pociągnął taśmą dzwonka i lokajowi, który zjawił się natychmiast, rzucił w zwykły sobie sposób krótki rozkaz:

 Konie zaprzęgać!

Lokaj zniknął za drzwiami, Klotylda porwała się z kanapki.

 Jedziesz! z żalem zawołała.

Ironia i złośliwość, które wrzały w niej przed chwilą, znikły bez śladu, czuła już tylko, że mąż jej odjedzie i cały jej plan dnia szczęśliwie z nim spędzonego pierzchnie.

 Muszę obojętnie odpowiedział Zygmunt.

 Dokąd? zapytała znowu i ramionami objąć go próbowała, ale on twarzą zwracając się ku oknu, po paru sekundach milczenia odpowiedział:

 Do Korczyna!

Zbladła i znieruchomiała.

 Zygmusiu

Głos jej był teraz cichy, zdławiony.

 Que veux tu, chére enfant26.

 Ty tam nie pojedziesz, Zygmusiu

Szybko zwrócił się ku niej i z głębokim zdziwieniem zapytał:

 Dlaczego?

 Dlatego zaczęła dlatego

I nie dokończyła. Strwożyła się, czy też ogarnął ją wstyd.

 Dawno nie odwiedzałem stryja i mam do niego interes. Czy chciałabyś, abym zerwał stosunki z moim stryjem?

 O, nie, nie! z wybuchem zawołała niech Bóg broni, abym wnosiła niezgodę do rodziny, w którą weszłam!

 Czegóż więc sobie życzysz?

Bladła i rumieniła się na przemian. Nie mogła, nie chciała być zupełnie szczera. Duma i skromność usta jej zamykały. Wreszcie z płaczem prawie wybuchnęła:

 Więc przynajmniej weź mnie z sobą!

 I to jest niepodobne perswadował. Wiesz dobrze o słabym zdrowiu i dziwactwach stryjenki częstych wizyt składać jej nie wypada

 To prawda szepnęła mnąc i rozdzierając w palcach cieniutką chusteczkę. Najmniej baczne oko spostrzec by musiało, że bardzo cierpiała.

 Jaki ty masz do stryja interes, Zygmusiu? zapytała jeszcze, a niespokojne jej oczy tonęły w twarzy męża z takim natężeniem, jakby za cenę życia wyczytać z niej chciała prawdę.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора

Echo
0 1