Józef Kraszewski - Tomko Prawdzic стр 3.

Шрифт
Фон

 Usiądź że, uspokój się kochanie

 Samabyś siadła moja panno i uspokoiła się, tobie teraz, nawet pewnie stać niezdrowo. Patrzajcie dodał po chwili, będziemy mieli dziécię.

 A! a! a niemylisz się no tylko moja panno!

 Zwiodłam że kiedy Jegomości, spytała żona ze słodką wymówką. Nic przecie dotąd nie wiedziałeś, a to już od czterech miesięcy. Pytałam się znachorek, starej kowalowej i Elżbiety, niéma wątpliwości.

 Jeszcze pięć miesięcy czekać! niespełna pół roku długo to długo, ależ wyściskam chłopca jak się urodzi!

 A któż ci powiedział że będzie chłopiec!

 Ba! a prawda, szłusznie kochanko mówisz! To jeszcze na dwoje widłami pisano, albo albo, proszę, a mnie się zdawało.

 Bóg jeden wié co nam dać raczy.

 A jabym przysiągł, że syna miéć muszę.

 Nie łapmy ryb przed niewodem.

Pan Bartłomiej zamyślił się, westchnął i dodał:

 Zapewne.

Jakie tam były potém troskliwości, obawy aż do urodzenia potomka, opisać by trudno; Jejmość donosiła dziécię szczęśliwie.

Ale tygodniem przed urodzinami pan Bartłomiej miał dziwny sen. We śnie tym co widział, nazajutrz temi słowy przed miejscowym proboszczem, księdzem Sycyną, opowiadał:

Nadedniem, mości księże kanoniku, zdało mi się jakobym był na szerokiem, bardzo rozległem, ba nawet bez granic i widomego końca, polu. Widziałem wyraźnie wszystkie przedmioty na niem znajdujące się, a była ich moc nieprzeliczona. Wszystko, co na świecie widzimy, o czem słyszymy, tu się razem znajdowało. Zdaleka błyszczał Oceanus, bliżej płynęły rzéki, jeziora biły o piaszczyste brzegi, ryczały zwięrzęta dzikie po głębokich ciemnych lasach, bili się ludzie, inni zasiewali pola, inni żęli, pielgrzymowali wielkiemi kupy, płynęli okrętami, budowali miasta, burzyli grody, lub siedzieli nieruchomi nad księgami.

W jednym końcu tej czarodziejskiej doliny świeciło słońce wytrzeszczoném okiem, na drugim wrzała burza sroga. Były tam, jakem wam mówił wprzódy morza, góry niebotyczne, doliny głębokie i ciche a chłodne, puszcze ciemne i piaski arabskie, wszystko to jedno obok drugiego razem zlane w doskonałe totum; rzekłbyś księże kanoniku jabłko z jednej strony rumiane, z drugiéj żółto blade.

Gdy stoję, a spozieram ciekawie (boć było na co patrzeć) uważajcie tylko z piersi mojej, z piersi! mości kanoniku, wychodzi, znak zapytania, signum interrogationis,

?

i ani obejrzawszy się nawet w świat rusza.

Znak ten zapytania, miał główkę w jasne włosy ubraną, kij wręku, sakwy próżne na plecach, i smutne jakieś niebieskich ócz wejrzenie. Mimowolnie zająłem się nim, i już tylko nań spoglądałem.

Szedł poważnie, niekiedy zastanawiając się po drodze, od kamienia do kwiatu, od kwiatu do ptaka, do zwierząt, do ludzi, do miast, do siół, do gór i dolin, do rzek i mórz, a do wszelkiego tworu bożego.

Zdawało się jakby je o coś rozpytywał, bo cóżby innego mógł robić znak zapytania? ale ja ani jego głosu, ani dawanych mu odpowiedzi nie mogłem dosłyszeć.

Po każdej niedorzekanej czy odebranej a niedostatecznej odpowiedzi, znak zapytania pokiwał główką, zwrócił oczy w niebo i ruszał dalej. Długo tak poglądałem na to zjawisko osobliwsze, aż nareszcie, gdy znak mój zniknął w oddaleniu, przebudziłem się. Cóż to znaczy mój ojcze? Sen nadto dziwny, żeby miał być nic nie znaczący.

 Sen w istocie dziwaczny, odpowiedział ksiądz Sycyna zamyślając się i zażywając powoli tabaki, sen bardzo dziwny. Ale sen mara, pan Bóg wiara, mój kochany panie Bartłomieju!

 Przecież mój ojcze, bywały sny wieszcze!

 Tak, starożytni bardzo w nie wierzyli, mieli oni nawet jak to panu wiadomo, swoich Dii somniales, Bogów snu, objawiających swe wyrocznie marzeniem; nie bez tego żebyś też pan niesłyszał, że i oni rozróżniali sny przychodzące przez wrota rogowe i wrota z słoniowej kości to jest wieszcze i fałszywe.

Więcej też jest snów zwodniczych, pochodzących od ciała, od szatana. Wiémy o tém z pisma świętego, że nieraz Bóg zsyłał widzenia we snach prorocze, ostrzegające, okazujące przyszłość, ale tylko tym, którzy na szczególniejszą jego łaskę zasługiwali.

 Nie pochlebiam sobie.

 Więc lepiej daćby pokój interpretacjom wszelkim, bo w dodatku, kochany panie sąsiedzie, jam nie Josephus on, i nie czuję w sobie powołania do snów wykładu. Bóg wié co to znaczy, a najprędzej czysta fantazja i igraszka. Czy nie wpatrywałeś się Asindziej bardzo w znak zapytania na książce jakiej, czy nie oczytałeś się zbytecznie Nowych Athen?

 Od niedzieli księże kanoniku w ręku książki nie trzymałem krom kalendarza, kalendarz zaś nie obfituje w znaki zapytania, a officium którém się modlę, także.

 Prawda! a zatem to igraszka imaginacji.

 Jednakże mości księże kanoniku, gdybyśmy spróbowali sobie wykładać?

Ksiądz Sycyna ruszył ramionami.

 Znak zapytania, rzekł, jest sam z siebie rzeczą złą i potępioną. Grzéch pierworodny był zuchwałym znakiem zapytania; na nim stoi cała filozofja swiecka, bunt aniołów przeciwko panu Bogu niczem innem nie był także krom zbrojnym znakiem zapytania. Ciekawość pierwszy stopień do piekła, a znak ciekawości jest znakiem piekielnego niepokoju duszy.

 Co mówisz ojcze?

 Tak mi się zdaje. To jego szwendranie się po całym świecie waścinym, jak opowiadasz, także nic dobrego nie znaczy. Dobre siedzi cicho w kącie, złe tylko szuka napróżno spoczynku którego nigdzie znaleść nie może. Tandem plunąć a porzucić.

 Masz Jegomość racją.

I na tém skończyła się rozmowa.

Sen jednak był proroczy.

II

W krótce po tym śnie tak dziwnym urodziło się panu Bartłomiejowi dziécię; był to syn; a dano mu imie dziadowskie Tomasz.

Opisać radość matki i uniesienie ojca, ich uściski, łzy i pijatykę na chrzcinach, trudno; a gdybyśmy per extensum ten opis tu umieścili, nie wieleby się w nim nowego znalazło. Od niejakiego bowiem czasu tak bogaci jesteśmy w tego rodzaju obrazki narodowe, że moglibyśmy ich nieco nawet za pomierną cenę innej jakiej literaturze ustąpić.

Lecz idziemy dalej.

Rodzice tak byli uszczęśliwieni, że im nawet na myśl nie przychodziło posprzeczać się o wychowanie dziecięcia. Nie widzieli też wcale dwojakiej ku temu drogi: jedną tylko.

Tomko był ślicznem dziecięciem jasnowłosem, niebieskookiem, rumianem, nie zbyt żywem, ale jak to mówiono, ciekawem, rozmyślającem chętnie od lat młodych i tęsknem.

Wszystko go zastanawiało, o każdą rzecz długo bez końca, z zapytania w zapytanie wpadając, do ostatka badał. Zbywano go wreście ni tem ni owem; a dziecko zbyte nie uspokojone pokręcało główką milcząc posłusznie gdy mu zamilknąć kazali, ale nieprzestawało myśleć i badać.

Ojciec i matka spoglądali po sobie, dziwili się ze strachem dowcipowi wielkiemu, wróżyli przyszłość swietną, i panu Bartłomiejowi nieraz sen ów na myśl przychodził, a gdy go przypomniał, kiwał głową bardzo długo.

Gdy Tomko podrósł nieco, poczęto mówić o Dyrektorze ale na nieszczęście starzy owi dobrych czasów Dyrektorowie co sługiwali za pięćdziesiąt złotych i dwie pary butów, a jako præmium diligentiæ otrzymywali w dzień imienin pańskich lub na rok nowy starą kapotę łataną na łokciach; co to utrzymywali regestra ekonomiczne, pilnowali w gorący czas pańszczyzny i batożyli chłopów niemiłosiernie: znikli już byli z horyzontu.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора