Eliza Orzeszkowa - Dwa bieguny стр 12.

Шрифт
Фон

 Noże połykają! Comme j'aime papa! Noże bez śladu połykają, a widelcami gardzą całkowicie!

Spojrzałem ku nim właśnie w chwili, gdy papa wielki kawał sztuki mięsa, razem z połową noża do ust pakował. Jednocześnie mama i córeczki sos i jarzyny również nożami palantowały. Parsknęliśmy śmiechem, naturalnie pocichu, ale Józio zaraz spoważniał.

 Już nie będę bo rozgniewasz się znowu

 Ja? za co?

 A wczoraj?

 To prawda, potwierdził Leon, dałeś nam wczoraj dobrą odprawę

 Ale bo to rzeczywiście co innego serjo ciągnął Józio; byliśmy wczoraj rzeczywiście niesprawiedliwi.

 Panna Zdrojowska jest może trochę oryginalną, ale ma w sobie dużo wdzięku

 I dźwięku wtrącił Leon.

 Mniejsza o dźwięk, ale ze wszech miar nie powinniśmy się byli o niej tak wyrażać i Zdzisław miał rację.

Zdzisław Granowski milczał, bo stała się z nim rzecz szczególna. Od wczorajszego zaśnięcia, przed którem trochę o niej myślałem, panna Zdrojowska ani razu na pamięć mi nie przyszła przez dzień cały, zapomniałem był o niej tak zupełnie, jak gdybym nigdy nie wiedział o jej istnieniu. Przypisać to można kłopotom i przykrościom dnia tego. Przytem, kiedy się codzień widuje i poznaje mnóstwo osób Za to przy pierwszem wymówieniu przez Józia jej nazwiska, przypomniałem ją sobie caluteńką, ale tak caluteńką, że ze wszystkiemi szczegółami, od antydiluwjalnej sukni i staroświeckiej broszy mozajkowej, do ust koralowych i oczu szafirowych, uważnie i poważnie we mnie utkwionych. Zobaczyłem ją jak żywą i ucieszyłem się jak dziecko. Zdawać się mogło, że tego tylko brakowało mi do szczęścia, abym ją znał i aby ona znajdowała się w pobliżu. Pomimo wesołego żartowania z mamutowców, czułem się był ciągle zamarzłym. Teraz roztajałem, uczułem nieokreśloną nadzieję i taką ciekawość, jak gdyby kto w myśli po wielekroć pisał mi zapytania:

Kto ona? jaka ona? co to będzie? co z tego będzie?

Może nie uwierzysz temu, mój kochany, ale dalibóg nie kłamię, że nawet serce kilka razy silniej mi uderzyło, przy prawie zupełnie bezświadomem myśleniu: coś nowego, coś nowego!

Tymczasem Józio opowiadał, że Staś w południowych godzinach zanosił mojej kuzynce Idalji jakąś przyrzeczoną książkę, czy coś takiego, ale panny Zdrojowskiej nie widział, bo wyszła z domu za interesami.

 Jakto z domu? więc mieszka u Idalki?

 A tak. Zamieszkała była zrazu w hotelu, ale pani Idalja przemocą prawie wzięła ją do siebie, bo pomimo wszystko, bardzo ją lubi

 Pomimo co? zapytałem.

 Tak widzisz z zakłopotaniem jąkał Józio, ale nie wytrzymał i zaśmiał się.

 Mój kochany, przepraszam cię, ale chociażby pomimo du-du!

Humor mój stał się tak dobrym, że nietylko nie rozgniewałem się, ale sam zaśmiałem się na to wspomnienie. Bardzo dobre wrażenie sprawiła na mnie wiadomość, że panna Zdrojowska mieszka u Idalki, bardzo dobre

Ta Idalka jest wogóle kobietą sympatyczną. Pójdę jutro do niej najpewniej.

Przy końcu obiadu byłem tak rozweselony, że rozchmurzyłem do reszty swoich towarzyszów, którzy też zrobili zaraz projekt, aby razem pójść gdziekolwiek, do teatru, resursy, albo do Stefana na partję pikiety. Na to nie przystałem. Nie chciało mi się jakoś tego wszystkiego i wolałem spędzić wieczór w domu.

Poszli więc w swoją stronę, a ja poszedłem w swoją, ale usposobienie moje uległo wkrótce nowej zmianie. Jedną z plag, które dręczyły mię w owej porze, była niezmierna zmienność usposobień. Byle co sprawiało mi uciechę lub zmartwienie, psuło albo poprawiało humor. Często nawet nie mógłbym wcale określić co właściwie przewróciło mi duszę na złą lub na dobrą stronę; jakieś nic, może gra świateł w przestrzeni, może o pół stopnia Réaumura opadająca lub podnosząca się temperatura. Uwaga tego nie pochwyciła, ale odbiły w sobie zmysły do najwyższej wrażliwości doprowadzone i refleksem przesłały duszy, która przy najlżejszem dotknięciu gotowa była koziołka przewrócić.

Jakkolwiekbądź wróciłem do domu już nie wesoły, ani też w złym humorze, ale pod wpływem nieokreślonej tęsknoty. Wolałem o wiele to, niż uprzednie odrętwienie, bo przynajmniej żyłem i czegoś pragnąłem, choć nie umiałbym powiedzieć ani sobie, ani komu, czego. Nic to nie znaczy, że człowiek nie wie napewno zaczem tęskni, jednak tęskni i noszenie tej tęsknoty wzdłuż i szerz pokoju, a także zastanawianie się nad możliwemi jej przyczynami, jest sposobem przepędzania czasu nie gorszym od wielu innych, a niekiedy doprowadzającym do następstw zupełnie poważnych. Tego wieczoru naprzykład, po długiej przechadzce wzdłuż i wszerz saloniku, uczułem nieprzezwyciężoną ochotę przelania na papier nieokreślonej swojej tęsknoty i napisałem do siostry list długi, który ona, jak wszystkie zresztą listy swego brata, będącego zarazem jej wychowańcem, pieszczochem i ideałem, wziąć musiała za arcydzieło fenomenalnie szlachetnego stylu i serca. Nie zadowolniło to wszakże mojej werwy. Do trzeciej godziny po północy pracowałem jeszcze nad przekładem Kaina. Nazajutrz w południe byłem już u Idalki. Nie anonsowałem się tu nigdy, nie pytałem nawet czy pani w domu, bo gdy nie była w domu wchodziłem także i czekałem jej powrotu, jeżeli miałem do tego ochotę. Pokrewieński i zażyły stosunek od dzieciństwa. Nieanonsowany wszedłem do salonu, który był zupełnie pusty i natychmiast usłyszałem dochodzące tu głośne i aż zanoszące się śmiechy kobiece. Za buduarem tak jak i salon pustym i za zamkniętemi drzwiami do dalszych pokojów, rozlegały się te śmiechy, niewyraźnemi słowami przeplatane, serdeczne, nieustanne. Było ich tam trzy, tych śmiejących się: jedna Idalka, ale kto drugi i trzeci? I z czego one śmiały się tak szalenie?

Zaledwie miałem czas to pomyśleć, gdy drzwi od dalszych pokojów otworzyły się z gwałtownością nadzwyczajną i do buduaru wbiegła, raczej wpadła panna Zdrojowska, z głośnem i przerywanem od śmiechu wołaniem: Nie chcę! nie chcę! Za nic! Nie zrobicie ze mnie czupiradła!

Za nią Idalka, jedną ręką chwytając ją za suknię, a drugą wstrząsając w powietrzu grzebień i wołając: Musisz! musisz!, za Idalką bona z rozpostartą w rękach suknią w wilcze głowy, ze śmiechem i krzykiem: Essayez, Mademoiselle! Ce n'est que pour essayer! Vous allez voir conime c'est joli! Za boną filarek Idalki czteroletni, skaczący, zanoszący się od śmiechu i przeraźliwie wrzeszczący: Ciupiradlo! Ciupiradlo! Ciocia Sewelka bedzie ciupiradlo! Nagle spostrzegłszy mię stojącego z kapeluszem w ręku pośrodku salonu, najpocieszniej w świecie stłoczyły się z przerażenia we drzwiach, znieruchomiały i oniemiały, tylko filarek wydał na mój widok pisk radości, przypadł do mnie z rozpostartemi ramionami i usiłując mną okręcić, w niebogłosy wrzeszczał:

 Ciocia Sewelka psiebrala mamę za siebie, a mama chce ciocię Sewelkę psiebrać za siebie, ale ciocia Sewelka nie pozwala i mówi, zie bedzie ciupiradlo!

Spojrzenia moje i Idalki spotkały się i oboje parsknęliśmy śmiechem. Bo też i wyglądała!

Miała na sobie suknię, zapewne do panny Zdrojowskiej należącą, ciemną, z długim stanikiem, fałdami regularnemi i swobodnemi, do ziemi spadającą, nikłe białe koroneczki u rąk i szyi i włosy gładziuteńko uczesane, z warkoczem u wierzchu głowy zwiniętym. Zdaje się nic, tylko zmiana ubioru, a z szykownej damy zrobiła się zmokła kurka. Przebrana za ciocię Sewelkę, Idalka wyglądała poprostu śmiesznie. Śmiejąc się też, podała mi rękę na powitanie i zaraz trzepać zaczęła.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора

Oni
0 4