Ciocia Sewelka psiebrala mamę za siebie, a mama chce ciocię Sewelkę psiebrać za siebie, ale ciocia Sewelka nie pozwala i mówi, zie bedzie ciupiradlo!
Spojrzenia moje i Idalki spotkały się i oboje parsknęliśmy śmiechem. Bo też i wyglądała!
Miała na sobie suknię, zapewne do panny Zdrojowskiej należącą, ciemną, z długim stanikiem, fałdami regularnemi i swobodnemi, do ziemi spadającą, nikłe białe koroneczki u rąk i szyi i włosy gładziuteńko uczesane, z warkoczem u wierzchu głowy zwiniętym. Zdaje się nic, tylko zmiana ubioru, a z szykownej damy zrobiła się zmokła kurka. Przebrana za ciocię Sewelkę, Idalka wyglądała poprostu śmiesznie. Śmiejąc się też, podała mi rękę na powitanie i zaraz trzepać zaczęła.
Widzisz, Zdzisiu, jakiej niesprawiedliwości ofiarą jestem! Kłóciłyśmy się dziś cały ranek z Sewerką o sposób ubierania się, aż naparła się ubrać mię po swojemu i gdy już to uczyniła, za nic zgodzić się nie chce, abym ja ją także po swojemu ubrała. Cośmy się nad nią z panną Klarą napracowały, namęczyły Wysuwa się nam z rąk jak piskorz i jeszcze mówi, że nie da z siebie robić czupiradła! Bądź, Zdzisiu, sędzią naszym! Powiedz, czy my jesteśmy czupiradła? Czy ja jestem czupiradło? Czy kobieta, ubierająca się u Hersego, może być czupiradłem?
W czasie tego potoku słów panna Zdrojowska, przez krótką chwilę zmieszana, znowu śmiać się zaczęła, a ja, przedtem już powitawszy ją głębokim ukłonem, na tłumne zapytania Idalki, z zupełną powagą do niej się zwróciłem:
Wezwany na sędziego, wyrazić muszę zdanie, że pani popełniła zbrodnię obrazy majestatu.
Jakiego majestatu? zapytała patrząc mi prosto w twarz rozbłysłemi jeszcze od śmiechu oczyma.
Mody odpowiedziałem.
Przecząco wstrząsnęła głową.
Tego majestatu nie uznaję, najprzód dlatego, że co roku spada z tronu
Le roi est mort, vive le roi! przerwałem.
A potem dlatego, że ludzi ucywilizowanych przerabia na dzikich
A to coś zupełnie nowego!
Jakim sposobem dopełnia tej metamorfozy?
Takim, że kobieta modnie ubrana jest czasem jak kropla do kropli podobną do zuluski
Jezus, Marja! syknąłem z przerażeniem.
Ja cię dziś chyba wybiję, Sewerko zawołała Idalka, wstrząsając białemi piąstkami.
A ja, w charakterze sędziego, proszę o dowody!
Zaraz!
Poskoczyła do buduaru. Miała w ruchach żywość młodego dziewczęcia, a ubiór, ten sam co zawczoraj, może też i charakter twarzy czyniły ją zawsze podobną do portretu młodej damy z innej epoki.
W mgnieniu oka powróciła, niosąc jedną z wielkich, od pozłot błyszczących książek, które buduar przyozdabiały. Złożyła ciężar ten na stole, przy którym staliśmy wszyscy troje (bona i filarek ze sceny świata usunęli się już w zacisze domowe) i pochylona nad księgą, karty jej spiesznie przewracać zaczęła.
Podróż po Afryce mówiła są tu pierwowzory majestatu. Zaraz, zaraz! Oto są zuluski! Widzisz, Idalko, jakie u nich włosy z tyłu głowy wydęte, na wierzchu zjeżone A ta? Czy to ubranie nie spowija jej nóg tak ciasno ciasno? Ale jest tu jeszcze jedna ilustracja, najpodobniejsza zaraz znajdę
I szukała, znajdowała, pokazywała, czyniąc porównania najzabawniejsze przez to, że istotnie były dość trafnemi i przez to także, że ona to właśnie, ta dzika, nas do dzikich porównywała. Bawiło to mnie ogromnie, a przytem ile razy spojrzałem na Idalkę, od śmiechu powstrzymać się nie mogłem. W nowej swojej postaci miała pozór jakiś złapany, zmokły, zupełnie nieszczęśliwy.
Tobie jednak, Idalko odezwałem się żartobliwie radziłbym jak najprędzej stać się nanowo zuluską.
Dlaczego? podnosząc z nad książki głowę zapytała panna Zdrojowska.
Bo w tym samym stroju pani sprawia wrażenie artystyczne, a kuzynka moja zabawne
Dlaczego? powtórzyła.
Zamyśliłem się nad przyczynami tej różnicy, których sam nie rozumiałem, a gdy podniosłem oczy, spotkały się one z oczami panny Zdrojowskiej, która spoważniała i już bez cienia uprzedniej wesołości patrzyła na mnie z taką uwagą, że o mało nie dotknąłem głowy, aby przekonać się, czy rogi na niej nie wyrosły. Ona dowodzi, że nasze panie robią się czasem podobnemi do dzikich, ale jeżeli to uparte i przenikliwe wpatrywanie się w mało znanych ludzi, nie jest dzikiem, que le diable m'emporte! Nagle, z żywem poruszeniem wyciągnęła ku mnie rękę i prędko wymówiła:
Może Idalka powie znowu, że popełniam niestosowność ale doprawdy, muszę koniecznie panu podziękować
Przyjąłem podaną mi rączkę, niebardzo białą, owszem śniadawą, ale długą i giętką, poczułem uścisk jej wyraźnie serdeczny i bez granic zdumiony, z głębokim ukłonem rzekłem:
Los jest wielkim sprawcą niespodzianek tę przyjmuję z wdzięcznością, jednak, chciałbym wiedzieć
Sewerko! jakże można! Któż okazuje, że wie o takich rzeczach! Boże! Boże! co ta dziewczyna wyrabia! łamiąc ręce wołała Idalka.
Moja Idalko, każdy ma prawo być szczerym własnym kosztem odparła panna Zdrojowska. Już wiem o tem, że tu za szczerość płacić trzeba, ale ty wiesz także, że się tego nie lękam.
O Boże! wiem! wiem! jęczała Idalka.
Łaskawe panie przemówiłem nie mogę powiedzieć, że jestem na niemieckiem kazaniu, bo umiem po niemiecku. Raczcie panie oświecić mię, w jakim języku toczy się rozmowa
Idalka trochę z gniewem, trochę ze śmiechem, opowiedziała, że wczoraj, ten szaleniec Staś, przyniósłszy jej jakąś książkę, której żądała, od a do z wypaplał przed nią całą naszą rozmowę w restauracji, a ona znowu, od a do z powtórzyła ją pannie Zdrojowskiej, w kształcie lekcji, dla pokazania: co to jest nie zachowywać się w świecie tak jak wszyscy.
I wyobraź sobie, mój drogi, ona zamiast zmartwić się żartami, na które pozwolili sobie ci panowie, była bardzo ucieszoną tem, że ty szlachetnie postąpiłeś. Teraz ci jeszcze za szlachetność podziękowała. Masz i graj dalej samodzielnie rolę bohatera, bo ja uciekam, aby się przebrać. W tem ubraniu co chwilę chcę ukłonić się samej sobie i zapytać: Z kim mam przyjemność?
Spojrzała jeszcze w zwierciadło i zniknęła za zamkniętemi drzwiami tych pokojów, w których mieściło się zacisze domowe. Panna Zdrojowska stała z rękami splecionemi i opartemi o stół, ze spuszczonemi oczyma. Zbliżyłem się do niej.
L'appetit vient en mangeant rzekłem obdarzony jedną niezasłużoną łaską, śmiem prosić o drugą.
Podniosła na mnie wzrok pytający.
Przecież jesteśmy krewnymi mówiłem nie wiem, doprawdy, czy blizkimi, lub dalekimi, ale zanim to na drzewie genealogicznem sprawdzonem zostanie, niechaj mi wolno będzie nazywać panią kuzynką i tenże tytuł z ust pani otrzymywać.
Owszem, będzie mi to bardzo przyjemnem uprzejmie odpowiedziała.
Kuzynka bardzo ceni pokrewieństwa?
Tak.
Czy można wiedzieć: dlaczego?
To bardzo proste. Dają one ludziom pretekst do życzliwego zbliżania się, a na świecie, każdy nawet pretekst do tego dobry.
Usiedliśmy na fotelach obok siebie stojących.
Znajdujesz więc, kuzynko, że ludzie względem siebie na zbyt wielkich odległościach są umieszczeni?