Wśród powszechnego milczenia rzeczy i ludzi, na ganku ozwało się westchnienie tłumione, lecz do stłumienia niepodobne, jakby usiłujące zrzucać z piersi, które je wydawały, ciężar wielki, lub wielkim haustem wciągać w nie ciszę, wonie, ciepło, piękność, gwiaździstość tej nocy. Zaraz potem, prawie do szeptu zniżony głos męski wymówił:
Jak tu cicho, ciepło, pięknie, gwiaździsto!
Kiedy po upływie chwil kilku Krysia mówić zaczęła, że po zmęczeniu podróżą możeby kochany gość chciał udać się na spoczynek, Czesław zawołał:
O nie, nie! Pozwólcie państwo jeszcze chwilę jeszcze chwilę Pod gwiazdami!
O jakich gwiazdach myślał? o tych, co świeciły na niebie, czy o tych, co pod bladem czołem Janiny zamyślone i błyszczące, spotkały się w tej chwili z gorącym blaskiem i przepastnem zamyśleniem jego oczu?
Po upływie pewnego czasu, gdy dwaj bracia znaleźli się sam na sam w pokoju, dla gościa przeznaczonym, Czesław, bardzo blizko przed Jerzym stając, rzekł: Mam prośbę do ciebie, Jurku!
Nareszcie nazwałeś mię tak, jak nazywali mię niegdyś rodzice nasi! Dlaczego dotąd nie uczyniłeś tego ani razu? Dlaczego mówisz do nas: państwo, do żony mojej: pani? Jest-że to przyzwyczajenie, zobojętnienie, niechęć do zbliżenia się
Nie. To nieśmiałość. Nie śmiem
Nie śmiesz? Ty nie śmiesz?
Nie śmiem. Ale oddawna już imię twoje, z tem brzmieniem, jakie miało w ustach kochanej matki naszej, wróciło mi do serca i pamięci.
Wróciło! Więc przedtem Ale, jakąż to ma być prośba twoja?
Abyś pozwolił mi tygodni kilka przepędzić w domu swoim.
Abym pozwolił! Czesławie!
Tak. Bo widzisz z odległości wydawało mi się to łatwem lecz odkąd próg ten przestąpiłem Czy ty mię teraz znasz Jurku? Czy wiesz, jakim jestem, jakim się stałem, co uczynić mogłem Widzisz, można wiele błądzić, a jednak przed oszustwem cofać się, mieć wstręt! Oszukiwać cię nie chcę, oto wszystko. Możesz o mnie wiedzieć to tylko, co ci sam powiem. Chcę, abyś wiedział, że wszystkiego nie powiem. Oto. A gdybyś wiedział, to możebyś nie chciał
Chwila milczenia; potem głos Jerzego przyciszony, lecz stanowczy.
Chcę wiedzieć to tylko, o czem ty mi powiedzieć zechcesz.
Pamiętaj i to także, że gdybym powiedział, możebyś nie chciał.
Nie; cokolwiek się stało i cokolwiek nas dzieli, pozostań tu jak najdłużej.
Dziękuję. Ale pamiętaj! Podstępnie gościnności twej
Mów: przywiązania braterskiego
Które niegdyś było tak głębokiem, jak wszystkie twoje uczucia, ale teraz
Trwa i pragnie, abyś w tym domu znalazł spoczynek, jeśliś zmęczony i pociechę, jeśliś nieszczęśliwy.
Dziękuję. Jeślim nieszczęśliwy czy wyglądam na nieszczęśliwego?
Trochę, chwilami
Proszę cię, nie zwracaj na to uwagi i nie zapytuj
Nie będę.
Byli tą krótką rozmową tak zmęczeni, że musieli usiąść i obaj przesunęli dłonie po czołach, które zapłonęły.
Po chwili Jerzy wahającym się głosem zaczął:
Chciałbym tylko zapytać cię jeżeli powiedzieć możesz co było przyczyną twego długoletniego milczenia?
Każdy fakt ma swoje przyczyny pośrednie i bezpośrednie. Najbezpośredniejszą przyczyną tego, że odzywać się przestałem, było to, że postanowiłem zerwać na zawsze
Ze mną?
Z tobą, z wami, ze wszystkiem co było naszem, a pozostało waszem
Czesławie!
Zerwać i zniknąć. Tak zniknąć, aby imienia mego nikt tu nie wymówił.
Cóż to było? Gniew? Ambicya granic nie znająca
Nie wyszukuj klucza do zagadki
Dobrze przebacz jednak było coś, co cię ku nam z powrotem zawróciło?
Ach! zawróciło mię ku wam życie, życie, które obiecuje słońca, a daje pozłacane blaszki, zawróciła mię ku wam tęsknota, która gryzie serce, gasi myśl, rujnuje organizm fizyczny, niszczy duchową równowagę
Nostalgia?
Nostalgia, neurastenia i wszystko w tym rodzaju. Widzisz, człowiek bywa czasem jak liść, rzucony na dwa potoki, rozbiegające się w strony przeciwne. Płynie jednym, a drugi wywiera na niego taką siłę przyciągania
Że liść płynie na fali powrotnej
I przez chwilę na niej odpoczywa. Spostrzegam, że mówimy metaforami. Niechże więc będzie o jedną metaforę więcej. Poczytuj mnie za zwiedzacza górskich lodowców i stromizn, który w noc burzliwą przybył do schroniska
I po upływie godzin kilku odejdzie?
Z powrotem do zwałów lodowych i rozpadlin skalnych.
Niechże odejdzie z zapasem sił i pociechy
Podali i silnie uścisnęli sobie ręce. Oczy Jerzego powlekły się mgłą wilgotną; Czesław nadaremnie hamował drżenie warg.
Na stole spokojnie paliła się lampa i spokojnie za oknami stały wyniosłe drzewa. W ciszy pokoju czasem tylko słychać było jak wielki motyl nocny uderzał skrzydłami o szklaną pokrywę lampy.