Czekał na odpowiedź, lecz Groch tylko gębą wywracał.
Do mojego kmiecia, tego obwiesia Wiaducha, jeździ król w goście a mnie na zamek nie puszczają? Rozumiesz ty to?
Groch się zebrał na krótką odpowiedź.
Tak u nas wszystko
Co on to sobie myśli, ten król? zawrzał Neorża że z nami, rycerstwem i ziemiany, jak z niewolnikami będzie postępował
Przechadzając się po izbie, sapał mocno Neorża Groch tymczasem rozglądał się po pustce. Nie był on tak chciwym jadła i napoju jak gospodarz domu, ale rad jednak bywał przyjęciu, bo go od zapłaty za strawę i napitek uwalniało.
Neorżę też gniew wewnątrz palił klasnął i odartemu parobczakowi piwa kazał utoczyć. Przyniesiono cynowy dzban i kubki gliniane. Siedli do cienkusza. Neorża sapał, Groch stękał.
Tamtemu ciągle jedno na usta wracało konie wypędzone z Wieliczki
Podsędzia dzielił jego oburzenie.
Po drugim kubku cicho począł:
Pewnie, że się wam krzywda stała Wasze konie króla by nie objadły, ale to jeszcze nic Gorsze się zwiastują rzeczy. Kamień na kamieniu nie zostanie.
Hę? spytał Neorża zdumiony gdzie?
Jak te ziemie długie i szerokie, oni tu wszystko poprzerabiają
Kto?
A no, Suchywilk i król odparł cicho Groch, który i skarżyć się chciał, i podsłuchanym się być obawiał.
Neorża zdumiał się mocno.
Co? co? gadaj! wyjąknął pochylając się ku niemu.
Nic nie wiecie?
Gospodarz ramionami ruszył i kubek wychylił.
Suchywilk gdzieś za górami nauczył się takich rzeczy, które na naszej ziemi nigdy nie rosły. Chce nam tu sadzić winnice, kiedy u nas proste drzewa marzną. Prawo! prawo, słyszę, dali wszędy spisywać i co były różne obyczaje w ziemiach różnych od wiek wieków, chcą wszędzie jedne zaprowadzić, jak z igły nowe
Neorży od słuchania oczy rosły, nie dobrze rozumiał.
Co? co? bąkał po cichu.
Teraz my, sędziowie ciągnął w piersi się palcem uderzając Groch my, widzimy, słuchamy, ważymy i sądzimy według sumienia otóż nie! to się im nie podoba każą nam sądzić wedle jednego prawa pisanego!
Rozśmiał się szydersko.
Ale to nie może być! zawołał Neorża oburzony
A król tego chce, bo mu Suchywilk nagadał, że tak jest gdzieindziej na świecie
Smiał się gorzko Podsędzia.
Hej! hej! dodał pilnujcie się panowie ziemianie! pilnujcie! Co dziś na nas sędziów przyszło, jutro na was. Stary obyczaj wszystek rzucą pod nogi i podepczą, a po swojemu wystroją to królestwo na węgierski czy na czeski sposób
Neorża zamilkł z grozy i oburzenia.
Mało, że nas, sędziów, zgniecie i niewolnikami prawa zrobi mówił Groch. Słychać ze wszechstron tylko wywracanie i przerabianie
Jakie zdrowe były nasze dwory drewniane hę! król wszystko murować każe a w murze mieszkać, to śmierć! Chce nas wygubić.
Sól nam pan Bóg dał dla wszystkich. Dawniej człeczyna jej za co miał, za to sobie dostał w Wieliczce, teraz ho! nastały rachunki, żydzi karbują każdą miarkę i wpisują do regestru
A moje szkapy precz z Wieliczki! wyjęknął zbolały Neorża. Ot co ot co!!
Ziemianinom i rycerstwu począł bełkotać król krzyw oni mu nie w smak dla chłopów i dla żydów serce ma tylko
Lewko ten z Wieliczki, co moje konie bestja zdradził, i monetę trzyma, i sól trzyma, i co powie to święte Mojego kmiecia, zbója chytrego, król po ramieniu klepie a my co my?! co my?
Skończenie świata! rzekł Groch patrząc na dno kubka, w którym już nic nie było.
Wtem w progu zjawił się ks. Marcin Baryczka, który pono chwilę tu już stał, nim go postrzeżono
Groch, który dla duchownych był z niezmiernem poszanowaniem i pokorą, poszedł go w rękę pocałować. Neorża wstał. Zrobiono miejsce. Siadł ks. Baryczka z twarzą chmurną i posępną.
Słyszę, że się na króla JMci uskarżacie rzekł, potrząsając głową.
Neorża się rozkładając, ręce obrzękłe zwrócił ku niemu, z boleściwym twarzy wyrazem.
Słyszeliście co się stało z moijemi końmi w Wieliczce? hę? O pomstę do Boga to woła.
Zdumiał się ks. Baryczka.
Miałem parę szkap na wypasie u Lewka dodał gospodarz król precz je kazał wygnać.
A jakież prawo miałeś je tam trzymać? zapytał Baryczka.
Prawo? z oburzeniem krzyknął Neorża takie prawo, że jak wiek wieków tam ludzie tacy jak ja wypasali i po dwa, i po cztery Żydaby licho przez to nie wzięło ani króla też.
Ks. Baryczka głową pokręcił.
Mało tego podchwycił gospodarz Posłuchajcie co Groch prawi. Włosy powstają na głowie.
Ksiądz się zwrócił ku podsędziemu.
Strach! rzekł Groch prawo słyszę nowe piszą.
Uśmiechnął się Baryczka.
Groch począł narzekać długo i z coraz większym zapałem, lecz na duchownym wrażenia nie uczynił. Słuchał go obojętny.
To jeszcze nie jest najgorszem z tego, co czyni król odezwał się surowo
Oba słuchacze zamilkli. Ksiądz smutne przybrał oblicze.
Potomka mieć chciał, nie było w tem nic złego, żenił się z tą Czeszką, która mu umarła Palec był Boży! Zaraz po niej król Jan i syn jego wyswatali mu Adelajdę Heską Długoż z nią żył? a co się teraz dzieje?
Groch głową trząsł.
Ta niemkini, która mu i dwu tysięcy kop posagu nie przyniosła, a w dodatku szpetna
Żenił się z nią przecie przerwał ksiądz
Widziałem ja ją mruknął Neorża a choć króla nie lubię, ale go nie winię. Brzydka bo baba, a po naszemu słowa nie umie i mówią, że na umyśle słaba.
Przecie żona! dodał Baryczka.
Za tą się nie macie co tak ujmować rzekł Groch krzywda się jej nie dzieje. Królowi wstręt czyniła, posadzili ją na zamku w Żarnowcu, i żyje sobie jak królowa, tyle tylko, że męża nie widzi
Ale szpetna bardzo!..
Groch głową kręcił.
Nie mógł z nią żyć rzekł Baryczka choć po bożemu należało się to, bo człowiek nie do rozkoszy się rodził oddalił ją niechby i tak było ale na cóż sobie innych szuka i zgorszenie ludziom daje?
Słowa te, które dobitnie i surowo wyrzekł ks. Baryczka, nie znalazły jakoś oddźwięku i potwierdzenia w słuchaczach, tak samo, jak utyskiwania na nowe prawa u niego.
Neorża i Groch spuścili oczy. Nie byli i oni bez grzechu, a w owych czasach, gdy ludzkie namiętności wybuchały gwałtowniej, mało kto czystem życiem się mógł pochlubić.
Srogi więc sąd ks. Baryczki przyjęto milczeniem.
Wina króla mówił dalej duchowny, iż się daje do złego ciągnąć ulega chuciom, ale nie mniejsza tych z kapłanów naszych, co z nim obcują, z nim żyją, patrzą na to, a nie strofują go i nie karcą.
Wie pewnie o zbytkach tych Pasterz nasz Gnieźnieński, bo przy królu często bywa, wie ks. Suchywilk, co ze dworca pańskiego nie wychodzi, wiedzą kapelanowie a milczą.
Milczeli słuchacze uparcie.
Groch znajdował, że spisywanie praw nowych było grzechem daleko większym, a Neorży się zdawało, że wypędzenie koni jego z Wieliczki, było straszniejszą jeszcze zbrodnią.
Gdybym ja na dworze był dodał Baryczka, gdybym ucho jego miał nie zniósłbym tych miłośnic, o których wszyscy wiedzą, palcami je wytykają.