Józef Kraszewski - Dwie królowe стр 24.

Шрифт
Фон

W znanej nam pięknej komnatce z oknem na szerokie błonia za Wisłą, siedziała następnego ranku piękna Dżemma, ale dnia tego wyglądała całkiem inaczej. Twarz miała świeżą, rozweseloną, odmłodzoną, uśmiechającą się, dumną promieniała zwycięztwem. W ręku trzymała robotkę, jedwabną chustkę, którą wyszywała we wzory, ale myślała o czem innem, a wzrok jej niekiedy zwracał się na komnatę, w której widać było rzuconą na poręcz krzesła sztukę atłasu różowego, cudnej barwy, i wiązkę złotych forbotów, przeznaczonych do jej przyozdobienia. Tuż na stoliku leżał przepiękny różaniec z koralów oprawnych misternie w złoto. Były to, jak się łatwo domyślać można, dwa świeżo otrzymane podarki. Ale nie one może tę wesołość na lica wywołały, coś więcej miała w duszy, gdy tak zwycięzko na świat patrzyła. Kiedy niekiedy srebrnym głosem, ale zcicha próbowała włoską jakąś nucić piosenkę, lecz myśli jej przerywały.

Wtem zaszeleściało od strony drzwi, które do sypialni prowadziły, i weszła młoda, piękna, ze śmiałem czarnych oczu wejrzeniem, dziewczyna. Rysy twarzy świadczyły, że Włoszką była i choć młoda, już postradała przedwcześnie tę dziewiczo-dziecięcą świeżość i urok, jakim Dżemma czarowała. Namiętny wyraz tłómaczył prędkie rozstanie się z młodością. Pomimo to była i czuła się jeszcze bardzo piękną, a wdzięk stracony zastąpiła pewność siebie i jakaś zuchwałość, która też ma wielką siłę. Szła na palcach, jakby Dżemmę podchwycić na czemś chciała

Typ to był zupełnie odmienny, a najpospolitszy pod włoskiem niebem: bujny włos kruczej czarności, nieco kędzierzawy, oczy jak węgle, brwi bujne, usta koralowe, pełne, owal twarzy wdzięczny, formy bogate i już rozwinięte nieco zanadto może. Biała, bez rumieńców prawie, w twarzyczce miała wypisaną nieustraszoną odwagę, energię i jakby urąganie się światu. Usta i oczy piętnowało usposobienie namiętne

Po chodzie musiała ją Dżemma odgadnąć, rzuciła robotę, podniosła oczy, czekała

 Pracowita pani z ciebie zawołała szydersko przybywająca, której oczy padły na różowy atłas i koralową koronkę i usta się uśmiechnęły. Trzebaż było choć te dary pochować.

 Chcę się niemi nacieszyć odparta Dżemma a kryć się z niemi nie myślę.

 Szczególniej przedemną szydersko i ze śmiechem zawołała czarnooka, która już w białych paluszkach trzymała atłas a wejrzeniem pożerała złote forboty. Szczególniej przedemną powtórzyła która to wszystko wiem na palcach, bo bom i ja to przeżyła, odplakała

Dżemmy brwi się ściągnęły.

 Bianko moja odezwała się dumnie nie wiem czy to coś ty przeżyła czeka mnie, ale mi się zdaje, że między tobą a mną jest wielka różnica.

Blade lice Bianki zarumieniło się nieco.

 Sądzisz? podchwyciła a! zobaczymy wkrótce, moja droga! Na co ci mam krótkie dni szczęścia zatruwać

Wypuściła z rąk atłas.

 I ja odbierałam takie podarki, atłas tylko był innej barwy, a różaniec z kamieni

Rozśmiała się szydersko, lice Dżemmy powlokło się chmurą.

 Zazdrościsz mi! szepnęła.

 Nie, już teraz, nie rzekła Bianka bo wiem, że te rozkosze nie mogą trwać i że je potem łzami zapłacić potrzeba, a raz płakałam już długo, długo i ze łzami poszła miłość.

Ręką w powietrzu pokazała, jakby ptaszek uleciał.

 On był naówczas młodszy poczęła po małym przestanku a taki namiętny! Zaprzysięgał kochać mnie całe, całe życie a jam wierzyła w to święcie Tymczasem Carita dorastała i wypiękniała, a nakoniec i tyś najpiękniejsza z nas, zakwitła Jam była zawsze pewną, że ten los cię spotka

Dżemma słuchając w początku cierpliwie, w końcu rzuciła robotę z ruchem namiętnym.

 Nie mów mi tego zawołała. On wie, że z mojem sercem tak jak z waszemi igrać nie można Ono raz tylko w życiu może kochać

 Dżemmo odezwała się spokojnie Bianka moje też kochało raz, a teraz się bawi.

 Mojeby pękło, gdybym miała być zdradzoną przerwała Dżemma.

Bianka spojrzała na nią z politowaniem, zbliżyła się do niej z powagą starszej, objęła wpół i lekki pocałunek złożyła na jej czole.

 Siadaj rzekła uspokój się; ja jestem niepoczciwa, że cię poję tą goryczą, lecz tak mi żal biednej Dżemmy zawczasu.

Włoszka siadła znowu w oknie jak wprzódy i sparła się na ręku zadumana. Tymczasem Bianka kręciła się po komnatce, zaglądając wszędzie, przypatrując się wszystkiemu. Na chwilę rozmowa została przerwana.

Bianka Giorgi miała już rozpocząć ją na nowo, gdy ciężki chód dał się słyszeć u drzwi od kurytarza, uchyliły się one ostrożnie i okrągła, rumiana, rozlana twarz ochmistrzyni Zamechskiej w nich się ukazała.

Dżemma jako Włoszka nie należała do jej wydziału, mało widywała i niebardzo lubiła Domyślała się więc jakiegoś szczególnego powodu tych odwiedzin, które przyjęła dość zimno.

Ochmistrzyni mówiła wprawnie po włosku.

 Tak dawno, dawno nie widziałam pięknej Dżemmy rzekła wchodząc iż mijając jej drzwi nie mogłam się oprzeć pokusie Pozwolisz się pozdrowić?

Ulubienica młodego króla i starej królowej była teraz tak z pochlebstwy oswojoną i do dworowania sobie przywykłą, że ją to nic nie zdziwiło. Przyjęła wymuszonym uśmiechem ochmistrzynię.

Bianka, której brwi się ściągnęły, bo musiała mieć jakiś wstręt szczególny do Polki, zakręciła się tylko i wyszła.

Zamechska na pierwszem krześle najbliższem okna usiadła.

 Ślicznie mi wyglądasz dziś, moja królowo odezwała się do Dżemmy choć ty zawsze jesteś tak piękna!

 A wy, tak łaskawi! szepnęła kwaśno Włoszka.

Nie wiodło się z rozmową. Ochmistrzyni wspomniała o kilku dnia tego wypadkach, o tem co królowa rozkazała, co na jutro się gotowało, o pannach wyznaczonych na służbę Dżemma milczała główką potrząsając.

Tymczasem zwolna, jakby od niechcenia Zamechska poczęła z bocznej dobywać kieszeni pudełeczko, które uwagę Dżemmy zwróciło na siebie.

 Ty co piękną będąc lubisz i umiesz cenić wszystko co piękne poczęła zwolna ochmistrzyni powinnaś zobaczyć to cacko Właściwie zaszłam do ciebie tylko, aby ci je pokazać. Co też ty powiesz na nie?

I zwolna otworzywszy pudełko, Zamechska na kolanach Dżemmy położyła ową spinkę z rubinem, którą Dudycz jej wręczył.

Włoszka nic się pewnie tak nadzwyczaj pięknego nie spodziewała, zwróciła oczy obojętnie, lecz po chwili uchwyciła pudełeczko i wpatrzyła się zachwycona w maleńkie arcydzieło. Klejnot ten na chwilkę ją rozchmurzył.

 Prześliczna! zawołała, kładnąc na kolanach pudełko.

 A! ja się na tem nie znam tak jak wy odparła ochmistrzyni ale i mnie się zdawało, że to klejnot godzien królowej.

 I zapewne należy też do najjaśniejszej pani przerwała Dżemma.

Zamechska głową potrząsnęła.

 A czyjeż to jest? spytała ciekawie.

Uśmiech jakiś niewytłómaczony dla Włoszki, przebiegł po szerokich wargach Zamechskiej.

 To moja tajemnica rzekła ale że u mnie nie ma gdzie nawet schować tak drogich rzeczy, tymczasem zostawię spinkę u ciebie. Będziesz mogła przypatrzeć się jej i nacieszyć.

Wejrzenia ich spotkały się, podziwienie odmalowało na twarzyczce Dżemmy. Milczała.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора