Józef Kraszewski - Dwie królowe стр 8.

Шрифт
Фон

Ci co na drodze mu stali, ustępowali z ukłonem, zdala będący witali go z uprzejmością wielką, a ks. Samuel ręką wcześnie go pozdrawiając, życzliwie się uśmiechał.

Zbliżywszy się do stołu nowy gość, z tą śmiałością z jaką wszedł, dokoła się pokłonił i stanął.

 Gościem wy u mnie rzadkim a wielce pożądanym, Strusiu miły odezwał się biskup bądźcież pozdrowieni!

Struś głowę skłonił nieco.

 Dzięki Bogu, mnie tu nie było potrzeba rzekł a gdzieindziej mus iść i konieczność. Doktorowi wszyscy radzi, a no bodaj go nie wołać.

Struś ten był naówczas najzawołańszym z lekarzy w Krakowie; choć tu na nich nie zbywało, bo i Polaków co się we Włoszech uczyli, i Włochów i różnych cudzoziemców siła było można naliczyć.

Struś bodaj innych nauką i bystrem okiem w rozpoznawaniu chorób ludzkich i temperamentów przechodził. Szanowano go powszechnie z nauki wielkiej, ale i z charakteru niemniej pięknego. Jako to lekarzom wielu się trafia, codziennie z widokiem śmierci oswojonym i sprawy ludzkie nawykłym widzieć jak marnemi są, Struś swobodę umysłu i mowy w pośród najdostojniejszych osób zachowywał, a nie korzył się przed nikim. Tak mu było prawdę łatwo powiedzieć królowi, jako parobkowi, a zawsze była zdrowa i jędrna. Nie lękał się też nikogo, gdy jego wszyscy pożądali.

Ostatnie wyrazy rozmowy toczącej się o królewnie Elżbiecie, wchodząc Struś pochwycić musiał, bo gdy się uciszono, rzekł.

 Nie radbym przerwał Encomium przyszłej pani naszej, a dowiedziećby mi się było miłem, że też dosyć siły a zdrowia mieć będzie, aby tu i miłości jednych i nienawiści drugich podołać mogła biedaczka.

 Co do zdrowia jej zniżając głos rzekł biskup z powściągliwością pewną różne wieści krążą, daj Boże, nieprawdziwe a złośliwe Słabowitą być ma a wątłą.

Strusiowi się słuchając rozrosłe brwi pod wysokiem czołem ogromnie marszczyły.

 Jam coś też zasłyszał rzekł i dlatego pytam. Powiadają, że matka jejmości niedobrego jest zdrowia, a i w ojcu pewne przypadłości mogły z niego przejść na dzieci chociaż to koniecznem prawem nie jest, aby one dziedziczyły je. Trafia się ten spadek często, lecz niewszędzie, jedne dzieci mija, drugie obarcza.

Maciejowski milczał zamyślony.

 Zkąd ja to wiem rzekł nie raczycie mnie badać; słyszałem wszakże od tych, co często ostatniemi dniami królową starą widywali, że ma pociechę z tego wielką, acz może przedwczesną, iż u przyszłej królowej o chorobie jakiejś skrytej wie, która jej życia długiego nie obiecuje

Wszyscy chwilę milczeli, a pan Seweryn Boner po cichu szepnął biskupowi Tarle, obok którego siedział:

 Może zawczasu choroby przepowiadają, aby się jej nie dziwowano, gdy potem włoskim kunsztem ją w kubku lub woni zadadzą!

Struś dosłyszawszy smutnie się uśmiechnął.

 Zowiecie to włoskim kunsztem odezwał się chociaż on i we Francyi i po równi w innych krajach, pod ten czas zły do wielkiej doskonałości doprowadzony został.

Zaprawdę ohyda to i smutek, gdy człowiek rozumu swego i nauki na to zażywa, aby potajemnie i bezkarnie broił.

Doszliśmy do tego, że i Lokusta lepiej smażyć nie umiała nad nasze trucicielki.

Srom wyznać, że i pomiędzy doktory są tacy, którzy nad tem pracują, aby jak najsubtelniejsze trucizny urządzać umieli, które potem nie na wagę złota, ale za ogromne sumy sprzedają

 Ale sąć antidota odparł po chwili biskup i mówią o kamieniach takich, które nosząc nigdy otrutym być nie można.

Struś się uśmiechnął.

 Przeszła do nas ta wiara od starożytnych, tak jako o ametyście głoszą, iż upić się nie daje, ale cudny to by kamień być musiał, żeby samo nań wejrzenie i noszenie go, połknięty jad niszczyło Baśnie to są.

 A toż prawda? zapytał Boner że i zapachem zabić można?

 Prędzej niż wejrzeniem na kamień uleczyć rzekł Struś lecz smutna to treść rozmowy rzućmy ją lepiej.

 O wesołą bo trudno przerwał biskup Samuel.

Po tych słowach rozdzielili się mówiący i każdy z nich pojedynczo z kimś cichą zawiązał gawędę. Wszystkie zaś one mniej więcej jednego się tyczyły przedmiotu młodego króla i królowej przyszłej, na których wielkie pokładano nadzieje tak jak Bony i królowania jej coraz się rozwielmożniającego lękali wszyscy, tem pocieszając tylko, iż ono z żywotem starego pana ustać miało.

Słowo to było w ustach wszystkich, i dosłyszawszy je biskup Samuel, rzekł: że i to niepewna, ażali Bona, która na pozyskanie serca syna pracowała od dzieciństwa jego, nie potrafi go zatrzymać, tysiączne na to mając sposoby.

 Jakie one są mówił znowu podniósłszy głos Maciejowski wszyscy wiemy, bośmy na nie patrzyli. Młody pan wiele potrzebuje, bo do wykwintnego i zbytkowego życia jest nawykły, kocha się we wszystkiem co piękne, a co piękne jest, szacowne być musi.

Stary król nie rad na fraszki mu dostarcza i ostrzejby go chciał wziąć, czemu Bona nie przeszkadza, zarazem okazyę mając tajemnie ze skarbca go swego zasilać, co miłość jedna i utrzymuje. Jest w Chęcinach na zamku z czego wszelki zbytek żywić.

Gorsze drugie kończył biskup oczy spuściwszy boć na krewkość wielką młodego króla obrachowane. Ma Bona zawsze przy sobie podostatkiem pięknych dziewcząt, Włoszek i Polek, a przez szpary patrzy na miłostki syna.

 Cośbym i ja o tem powiedzieć umiał szepnął Struś wczoraj bowiem młody król przez dworzanina mnie swego prosić kazał, abym nie wyjawiając, że to z jego naprawy poszło, Włoszce Dżemmie coś radził, gdyż chorą być ma.

 To wiadomo wtrącił Boner iż piękna bardzo Włoszka, bo to perła na dworze królowej, oddawna młodemu panu w oko wpadła a źli ludzie mówią, iż Bona sama tego życzyła i ułatwiała.

 Byliście na zamku u niej? zapytał ciekawie Andrzej z Górki.

Struś głową potrząsł.

 A jakżebym chorej i królowi odmówić miał? rzekł. Dworzanin Merło, co mnie prowadzić miał, tak się starał czas i drogę wybrać, aby nas nie baczono.

Nie wiem czy kto dojrzał mnie po pustychb łądzącego kurytarzach, zanim Merło przodem pobiegłszy dał mi znak, iż wnijść mogę.

Gdym na próg wstąpił mówił dalej Struś w tejże chwili u drugich drzwi opadała kurtyna, i nie mylę się, bom młodego pana uchodzącego poznał. W komnatce tak ochędożnej a przybranej, jakiej nigdy królewny nasze nie miały, bo około tych skromnie jest i ubogo, zastałem ową piękność, u której nóg jeszcze świeżo porzucona lutnia leżała i struny jej niedograną pieśnią cicho dźwięczały. Ujrzawszy mnie zapłoniła się wielce i stała nieruchoma jak posąg, tak żem czas miał się dobrze przypatrzeć zbliżając powoli.

Oczów na mnie długo podnieść nie śmiała.

 Na prawdę bardzo piękna! odezwał się Boner.

 Ani we Włoszech nawet takich wiele potwierdził Struś choć tam niewiasty za młodu słyną pięknością, tylko że ona nietrwałą jest, gdy naszych jejmości, jak się trafi hoża, to i w pięćdziesięciu leciech między dziewkami stanąć może gdy Włoszka do trzydziestu ledwie doszedłszy, już stara.

Ozwałem się do wylękłej, pytając czy chorą była.

Podniosła dopiero oczy śliczne na mnie i cicho rzekła: Nic mi nie jest.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора