Józef Kraszewski - Waligóra стр 13.

Шрифт
Фон

 Któż wie! szepnął Iwo, azali to właśnie znakiem nie jest, że one dla tego Oblubieńca niebieskiego są przeznaczone, którego serce starczy dla milionów

Mszczuj nie odpowiedział nic.

Pomimo troski o córki był już tak pod władzą Biskupa, iż mu się opierać nie śmiał.

 Idź teraz odezwał się Iwo urządź sprawy swe domowe, zdaj rządy, opatrz gródek abyś mi, w imię Boże mógł towarzyszyć Zabieram cię z sobą.

Waligóra i przeciw temu rozkazowi nie śmiał słowa rzec, skłonił głowę i wyszedł, a Biskup korzystając z chwili, leżącą na stole księgę otworzył i spokojnie modlić się zaczął.

A że na modlitwie czas mu zwykł był upływać tak prędko iż nigdy się z nim policzyć nie mógł, choć Waligóra zabawił długo, nie opatrzył się Iwo, gdy go ujrzał z powrotem wchodzącego do izby.

Gdy nań oczy obrócił zaledwie poznał w nim, widzianego przed chwilą. Waligóra zmuszony do podróży, musiał zmienić odzież, przywdziać zbroję dawno już nienoszoną, i jakby po latach wielu zadomowienia znowu do młodszych, zabytych obyczajów powrócić

Lecz jakże Iwonowi nawykłemu do nowych rycerskich zbroi, oręża i stroju wydał się dzikim i dziwnym Wszystko co na sobie miał niezgrabne, ciężkie, miało cechę prastarą, i w oczach ludzi na dworze Leszka i innych książąt czyniłoby śmiesznym Mszczuja

Skórzany pancerz z zardzewiałemi łuskami, chodaki grube powiązane powrozami prostemi, odzież ze skór wyprawnych w domu, sukno z krosien własnych niebarwione, kołpak który w ręku trzymał z obręczami żelaznemi. Biskupowi nawykłemu do rycerstwa włoskiego, do dworaków Cesarskich, do świetnych strojów ślązkich panów wydawały się niegodnemi potomka Odrowążów.

 Najmilszy bracie, zawołał widząc wchodzącego Bóg widzi że do sukni i marnego przepychu nie przywiązuję wagi, która grzechemby była, lecz, nie potrzeba byś oczy ludzkie zbyt ściągał na siebie, a w tem ubraniu i uzbrojeniu głupi palcami wytykać i śmiać się z ciebie będą.

 Toć by najmniejszem było odparł Waligóra, bo mi ich śmiech równie jak poklask obojętny gorsza to iż W. Miłości wstyd bym uczynił mojem ubóstwem wiejskiem

Lecz, wszystko co do nas z Niemiec przywożą dodał obrzydłe mi i obmierzłe, przeto i zbroi nowych nie mam i nad stare nasze domowe mieć nie chcę.

Iwo się uśmiechnął.

 Więcby ci ze Włoch lub dalszego jakiego kraju chyba ich sprowadzić rzekł, a tymczasem choć opończę weźcie abyście jechać zemną mogli Odrowąż musi rodowi swojemu możnemu, dopóki w świecie jest, postawą odpowiadać. Świecić nie trzeba i śmieszyć nie można. Cesław i Jacek kochani moje grube suknie noszą, ale ci z Bogiem nie ze światem obcują, a tobie przypada ciężka część, z ludźmi sprawa.

Waligóra stał ku oknu patrzając.

 A! gdybyście mnie nie wyciągali ztąd! westchnął.

 Bogu nie mnie służyć będziecie odparł Biskup bo różne są drogi i powołania, a i w klasztorze i na świecie Mu jednemu służyć trzeba. Nie dla siebie biorę cię, ale dla Pana

Waligórze głowa na piersi opadła, zawahał się i wyszedł krokiem powolnym.

Słońce już się było pochyliło ku zachodowi, gdy z gródka na Białej Górze, wyruszył Iwo a za nim ciągnął, zwracając głowę ku domostwu, u którego słupów stojąc dwie Halki płakały, stary Mszczuj otulony ciemną opończą Jechał jakby jeniec w niewolę wzięty, sercem się odwracając ku spokojnej siedzibie swej, w której lat tyle przebył wśród ciszy powracając znowu do walki, którą miał za skończoną, do ludzi, których się był wyrzekł, do pracy od której odwyknął.

 Bogu na chwałę! mówił w sercu swem stary

IV

Na obozowisku Krzyżackiem po odjeździe Biskupa zabawiano się długo rozmowami, któremi nie wiele się młodzież zbudować mogła. Płaszcze z krzyżami, które mieli na ramionach Konrad z Landsbergu i Otto z Saleiden, wcale ich nie powstrzymywały od wesołych rozpraw o świeckich rzeczach, o przygodach na wschodzie, w których piękne niewiasty niepoślednią rolę grały, o rycerskich dziełach przeważnych, o zabawach wesołych w czasie tych wypraw do ziemi świętej, którym towarzyszyły nie święte kumoszki i nie pobożni pieśniarze

Mówiono o łupach bogatych przy zdobywaniu miast zdobytych, o pochwytanych pięknościach i o losach jakim później ulegały w niewoli.

 Ze wszystkiego co tu widziemy po drodze, wnosząc rzekł ryży Otto, nic się podobnego w tych krajach spodziewać nie możemy Wprawdzie ziemię posiąść będzie łatwo, lecz złota i srebra ona nie rodzi a lud do zwierząt podobniejszy jest niż do człowieka

 Juści z Niemiec do nas osadnicy napłyną byleśmy kraj ten od dziczy pogańskiej oswobodzili, odezwał się starszy Konrad

 A tymczasem, rozśmiał się Gero, bratanek jego niczego pono nie mamy wyglądać oprócz ran od ich oszczepów a w zdobyczy kożuchów i łubianych tarczy!!

 Jedna rzecz będzie pociechą wtrącił młody Hans von Lambach a przyznaję się że ta mi niepospolicie się uśmiecha to kraj łowów! zwierza mnóstwo! Jeźli gdzie to tu się człowiek napoluje do syta!!

 Lubię i ja łowy rzekł towarzysz jego Gero przecie one mi nie starczą, po łowach dobrze mieć się przed kim z niemi choć pochwalić tu zaś nie będzie nawet z kim pogwarzyć

 Mylisz się przerwał mu stryj Konrad, na dworach książąt życie po naszemu, niemieckie, język nasz, śpiewy nasze, ludzie z naszych ziem

 Tylko kobiet tu naszych brak! rozśmiał się Gero.

 Są i kobiety nasze westchnął Krzyżak ale to bieda że jak żona księcia Henryka Jadwiga święte bardzo i pobożne, zatem i na dworach ich więcej słychać psalmów niż pieśni miłosnych

 Eh odezwał się Hans darmoby już i nie mówić o tem co tylko tęsknotę obudza, gadajmy lepiej o łowach. Ja jutro już muszę trochę w las się puścić, bo mi dłonie świerzbią

 My jutro w dalszą drogę musiemy rzekł sucho Konrad von Landsberg, który dowodził całym oddziałem

 Musu przecie nie ma ciszej odezwał się von Saleiden co za mus? Moglibyśmy dać tu koniom się odpaść jeden dzień, a młodzieży dać trochę po lasach poplądrować

 Tak! tak rzekł szyderczo Konrad, żeby gdzie wpadli na książęce lasy i straże, albo na jakie ostępy biskupie lub opacie i kłopotu nam naciągnęli.

 Cóż znowu krzyknął Hans przecie tym co niosą życie w obronie wiary na pogan, nikt nie może niewinnej rozrywki zabronić. Radbym widzieć Biskupa lub Opata coby mi śmiał

Starsi się rozśmieli.

 Patrzcie go jaki pewny siebie, choć jeszcze krzyża nie nosi! zawołał Otto, a cóż to będzie gdy was do zakonu przyjmiemy!!

 Więc choćby nam Krzyżakom dodał Konrad wolno było coś więcej, to nie wam którzy jeszcze niemi nie jesteście

 Dodaj stryju kochany rzekł Gero, że podobno oba nie będziemy niemi nigdy. Pójść z wami, zapolować na dzikich ludzi, zgoda, ale śluby składać na cały żywot

 Ten się szczególniej boi zaśmiał się Otto, żeby go nie minęła piękna pani i miękkie łóżko

 Jakby to Krzyżacy się ich wyrzekali! mruknął Gero swoich nie mają, prawda ale za to cudze na rycerzy słodko patrzą

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора