– I? – ponagliła ją Jasmin. – Nie dobijaj nas, no!
Scarlet wzruszyła ramionami.
– I tyle. Nic tak naprawdę się nie stało. Znaczy, podoba mi się. I wciąż naprawdę go lubię. Ale… Znaczy, zrobiło mi się naprawdę niedobrze, więc musiałam wracać, tak jakby nagle.
– Co to znaczy niedobrze? – spytała Becca.
– No, brzuch zaczął mnie boleć – skłamała, nie wiedząc, co innego powiedzieć. – I do tego dorwał mnie okropny ból głowy. Przynajmniej częściowo mówiła prawdę. – Myślę, że wciąż jeszcze byłam chora po tamtym. Więc uciekłam stamtąd. Chyba w złym momencie.
– A Blake cię odprowadził, tak? Czy też okazał się zupełnym cymbałem? – spytała Jasmin.
Scarlet wzruszyła ramionami.
– To nie jego wina. Nie dałam mu tak naprawdę czasu. Chyba po prostu go tam zostawiłam. I źle go potraktowałam. Chciałam mu to wyjaśnić, ale nie odpowiedział na moje wiadomości.
– Co za palant – powiedziała Maria.
– Ofiara losu – dodała Jasmin. – Powaga. Więc się rozchorowałaś – też coś, a on nie odpowiada na twoje wiadomości? Co z nim nie tak? Więc zrobiło ci się niedobrze. Wielkie rzeczy. Znaczy, nie pozwolił ci nawet tego wytłumaczyć?
– Absolutnie – wtrąciła Maria. – A potem co, wrócił w podskokach do Vivian i no, rzucił cię dla niej? Tylko dlatego, że było ci niedobrze? Coś z nim nie tak? Zupełnie nie zasługuje na ciebie. I tak będzie najlepiej.
Scarlet naprawdę doceniała głosy wsparcia i dzięki nim poczuła się lepiej. Nigdy nie myślała o tym w ten sposób. Chyba była najzacieklejszym krytykiem samej siebie. Im więcej o tym rozmyślała, tym bardziej uświadamiała sobie, że miały rację. Może Blake powinien okazać więcej współczucia, może powinien pobiec za nią, zapytać ją, jak się czuje, może nie powinien tak od razu pobiec do Vivian.
Ale czy rzeczywiście to zrobił? Czy też Vivian wszystko zmyśliła?
– Dzięki – powiedziała. – Naprawdę to doceniam. Choć szczerze, sama nie wiem, co wydarzyło się potem. Nie wiem, czy wrócił do Vivian, czy też ona to wszystko zmyśliła.
– Więc pewnie znaczy to, że nie idziesz z nim na zabawę? – spytała Maria. – No to z kim pójdziesz? Znaczy, co, nie idziesz? – spytała, podnosząc głos, jakby to była najokropniejsza rzecz na świecie.
Scarlet wzruszyła ramionami. Ta głupia zabawa – nie mogła wypaść w gorszej chwili. Naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć.
– Wątpię, czy Blake mnie zabierze – powiedziała. – Co do pójścia tam samej…
Przez chwilę Scarlet bezwiednie pomyślała o Sage’u. Zdała sobie sprawę, jak bardzo chciałaby pójść tam razem z nim. Nie miała pojęcia dlaczego. Jego twarz po prostu utkwiła w jej umyśle.
W tej samej chwili pomyślała o Marii, o tym, co by pomyślała – i myśl o pójściu na zabawę z Sagem wydała jej się zdradą. Postarała się szybko odepchnąć od siebie ten pomysł.
– Jak nie, to nie – powiedziała w końcu. – Może pójdę za rok.
– Dziś wieczór odbędzie się wielka impreza przed zabawą w domu Jake’a Wilsona. Jego rodzice wyjechali. Idziemy tam wszyscy. Ty też musisz. Może tam z kimś się umówisz.
Scarlet przełknęła. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz pragnęła było wymknięcie się i szukanie kogoś do pary.
– Ech, nie przejmuj się – powiedziała Maria. – Ja również nikogo jeszcze nie mam.
– A co z Brianem? – spytała Jasmin.
– Zerwaliśmy ze sobą, nie pamiętasz? – powiedziała.
– Ale nie umawia się z nikim innym.
Maria wzruszyła ramionami.
– Nie poprosił mnie. A ja i tak nie chciałabym iść z nim. To Sage jest tym jedynym, z którym naprawdę chcę iść. Ten nowy.
Scarlet przełknęła.
– Więc dlaczego go nie zapytasz? – spytała Becca.
– Taaa, wciąż o nim gadasz, a nic nie robisz – powiedziała Jasmin. – Nie bądź takim cykorem.
– Nie jestem cykorem – odburknęła Maria.
– Cykor! Cykor! – zaczęły się z niej naśmiewać.
Twarz Marii zrobiła się czerwona jak burak. Scarlet zauważyła, jak bardzo się wściekła.
– Nie boję się. W zasadzie to następne zajęcia mamy razem. Wtedy go zaproszę.
– Nie, nie zrobisz tego – powiedziała Becca.
– Nigdy się na to nie odważysz – powiedziała Jasmin.
– Zobaczymy – powiedziała Maria.
– Ale nie będzie to trochę dziwne? – powiedziała Becca. – Ty zaprosisz jego?
Maria wzruszyła ramionami.
– Mogłoby być lepiej. Ale co innego miałabym zrobić? Jest nowy. Jeśli ja go nie zaproszę, to zrobi to kto inny. A jeśli mu się nie podobam, lepiej przekonać się o tym od razu, prawda?
– Nadal sądzę, że tylko tak mówisz – powiedziała Jasmin.
Maria spiorunowała ją wzrokiem.
– Poczekaj godzinę i wtedy przekonamy się, kto tylko tak mówi.
Scarlet poczuła ulgę, kiedy przestała być tematem rozmowy. Zaczęła odczuwać nadzieję, że być może całe to nieprzychylne zainteresowanie minie szybko i nie będzie aż tak źle, jak sądziła. Jak by nie było, dzieciaki całkiem szybko porzucały jeden temat, goniąc za nową plotką. Ale kiedy przyszły jej na myśl następne zajęcia, razem z Sagem i Marią, nogi się pod nią ugięły.
Kiedy minęły róg, poczuła się jeszcze słabiej: oto stała przed nią, podpierając ścianę, Vivian oraz jej kumpele. Szturchnęły się łokciami, spoglądając w jej stronę, po czym zaczęły chichotać i szeptać jedna do drugiej.
Vivian odwróciła się i spiorunowała ją wzrokiem z uśmiechem zwycięzcy. Scarlet zauważyła podłość wyrysowaną na jej idealnej twarzy, tę niewielką satysfakcję, jaką się napawała, szkalując ją w sieci. Przez chwilę Scarlet opanował taki gniew, że miała ochotę rzucić się na nią. Poczuła ogromną furię, która wezbrała w jej ciele, i w postaci mrowienia rozeszła się od palców stóp po krańce palców rąk. Nie mogła pojąć, co się z nią dzieje: to było jak uderzenie gorąca. Jej ciało sprawiało wrażenie silniejszego, skłonnego do większej agresji i niezdolnego do zachowania pełnej kontroli. Chciała jak najszybciej wynieść się stąd, zanim cokolwiek złego się stanie.
– Patrzcie, patrzcie – powiedziała na głos Vivian, kiedy przechodziła ze wszystkimi obok niej. Powietrze przesiąkło tak mocnym napięciem, że można było kroić je nożem.
– Patrzcie, kogo tu mamy. Czy to nie aby ostatnia zdobycz Blake’a?
– Też wymyśliła. I to jeszcze ta, na którą Blake nawet nie spojrzy – odburknęła Jasmin.
– Co, za bardzo boicie się powiedzieć jej w twarz, więc zostawiacie posty w sieci? – podpuściła je Maria.
Twarz Vivian wykrzywił gniew, podobnie zresztą, jak i jej kumpelek. Scarlet czuła się zażenowana. Chciała, by wszystko po prostu minęło. Doceniała lojalność swoich przyjaciółek, ale nie chciała, by to urosło do rangi pełnowymiarowej wojny.
– A mówi to ta, która nawet nie ma z kim iść na zabawę – ripostowała Vivian, która skupiła się teraz na Marii. – Ofiara losu – powiedziała.
– Wolę nie iść z nikim niż zadawać się z kimś z odzysku – odburknęła Maria.
– Maria, proszę – powiedziała cicho Scarlet. – Chodźmy już.
Przez chwilę wydawało się, że obie grupy dziewcząt rzucą się na siebie i że wyniknie z tego większa scysja. Chociaż Scarlet czuła przepełniający ją gniew, naprawdę nie chciała, by doszło do konfrontacji.
Delikatnie popchnęła koleżanki i powoli zaczęły odchodzić w głąb korytarza. Scarlet nie zamierzała zniżać się do poziomu Vivian.
Kiedy odległość między obiema grupkami zaczęła rosnąć, nagle Scarlet coś wyczuła. Było to dziwne przeczucie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Ni stąd, ni zowąd, jej zmysły wyostrzyły się: wyczuła, bardziej niż dostrzegła, mroczną energię zbliżającą się do niej od tyłu. Nie miała pojęcia, w jaki sposób to zrobiła, ale właśnie tak było. Wyczulił się też jej słuch: słyszała każdy najdrobniejszy dźwięk w korytarzu. Usłyszała dziewczęce kroki zbliżające się do niej od tyłu.
Reagując z prędkością światła, Scarlet poczuła, jak jej ciało obróciło się, jak jej dłoń wystrzeliła do góry i zobaczyła, że chwyta czyjąś rękę, która opada na tył jej głowy.
Podniosła wzrok i ze zdumieniem zauważyła, że trzyma Vivian za nadgarstek. Rzuciła okiem i zobaczyła wielką kulkę gumy do żucia w jej dłoni, oraz zszokowaną minę na jej twarzy. Potem uzmysłowiła sobie, co się stało: Vivian podkradła się za nią i zamierzała wcisnąć gumę w jej włosy. W jakiś sposób Scarlet wyczuła to, odwróciła się na pięcie i w ostatniej sekundzie zablokowała jej rękę, ledwie kilka cali od celu.