Wybuchnęła śmiechem, zarzucając do tyłu głowę i błyszczące, kręcone, ciemne włosy. Ale czar szybko prysł, śmiech umilkł, a w pustym mieszkaniu zapanowała cisza.
Lacey szybko podpisała papiery rozwodowe. Było po wszystkim.
Wzięła łyk kawy. Była zupełnie zimna.
* * *
Lacey wsiadła do zatłoczonego metra, jak robiła to każdego dnia, i ruszyła w stronę swojego biura, gdzie pracowała jako asystentka architektki wnętrz. Ze swoimi szpilkami, torebką i unikaniem kontaktu wzrokowego idealnie wpasowywała się w tłum ludzi jadących do pracy. Chociaż wcale się tak nie czuła. Bo spośród pięciuset tysięcy ludzi, którzy w porannych godzinach szczytu jechali nowojorskim metrem, tylko ona podpisała przed chwilą papiery rozwodowe. Albo przynajmniej takie miała wrażenie. Najnowsza członkini Klubu Smutnych Rozwódek.
Lacey czuła się bliska płaczu. Potrząsnęła głową i skierowała swoje myśli na coś wesołego. Od razu znalazła się w Wilfordshire, na spokojnej, dzikiej plaży. Nagle z dużą intensywnością powróciło do niej wspomnienie oceanu i słonego powietrza. Przypomniała sobie ciężarówkę z lodami i jej niepokojącą melodyjkę, i gorące frytki, podawane w małym, styropianowym pojemniku wraz z drewnianym widelczykiem, i mewy próbujące je ukraść, kiedy tylko odwracała uwagę. Przypomniała sobie rodziców i ich uśmiechnięte twarze.
Czy to wszystko było kłamstwem? Miała wtedy tylko siedem lat, Naomi cztery. Obie były zbyt młode, żeby dobrze rozumieć relacje między dorosłymi. Jej rodzice najwyraźniej coś przed nimi ukrywali – wszystko było w jak najlepszym porządku, a w następnej chwili wszystko się rozpadło.
Naprawdę wydawali się wtedy szczęśliwi, pomyślała Lacey. Chociaż podobnie musiało być z nią i Davidem. Dla zewnętrznego świata byli parą idealną. Mieli świetne mieszkanie, dobrze płatne, ciekawe prace. Byli zdrowi. Brakowało tylko tych nieszczęsnych dzieci, które nagle stały się tak ważne dla Davida. Nie spodziewała się tego tak samo jak zniknięcia ojca. Może to była typowo męska rzecz. Nagły moment olśnienia i decyzja, od której nie ma już odwrotu, niezależnie od tego, co za sobą pociąga.
Lacey pospiesznie wyszła z metra i dołączyła do tłumu ludzi przedzierających się przez ulice Nowego Jorku. Przez całe życie to był jej dom, ale teraz wydawał się przytłaczający. Zawsze kochała jego ruchliwość i możliwości, które oferuje. Pasowała do miasta jak ulał. Jednak teraz czuła, że potrzebuje drastycznej zmiany. Świeżego startu.
Będąc kilka przecznic od swojego biura, wyciągnęła z torebki telefon i zadzwoniła do Naomi. Siostra odebrała po pierwszym sygnale.
– Wszystko w porządku, kochana?
Naomi z niepokojem czekała na dokumenty rozwodowe siostry i od wczesnego rana nie oddalała się od telefonu. Ale Lacey nie chciała rozmawiać o rozwodzie.
– Pamiętasz Wilfordshire?
– Hę?
Naomi zdawała się być zaspana. Nie było w tym nic dziwnego: była samotną matką najbardziej hałaśliwego siedmiolatka na świecie.
– Wilfordshire. Nasze ostatnie wspólne wakacje z mamą i tatą.
W słuchawce rozległa się cisza.
– Dlaczego mnie o to pytasz?
Podobnie jak matka, Naomi nie poruszała żadnych tematów związanych z ojcem. Była małym dzieckiem, kiedy odszedł i twierdziła, że go nie pamięta i nie zamierza zaprzątać sobie nim głowy. Ale pewnego piątku, wypiwszy o kieliszek za dużo, przyznała się, że nie tylko dobrze go pamięta, ale śni o nim i poświęciła trzy lata swoich cotygodniowych sesji terapeutycznych na obarczanie winą jego i jego odejścia za niepowodzenie wszystkich jej związków. W wieku czternastu lat Naomi wskoczyła na karuzelę namiętnych, gwałtownych relacji i nigdy z niej nie zsiadła. Jej życie miłosne przyprawiało Lacey o zawrót głowy.
– Przyszły. Dokumenty.
– Oj, kochana. Tak mi przykro. Czy wszystko – FRANKIE, ODŁÓŻ TO NA MIEJSCE, BO PRZYSIĘGAM…
Lacey skrzywiła się i oddaliła telefon od ucha, podczas gdy Naomi wyliczała, co zrobi Frankiemu, jeśli natychmiast nie przestanie robić tego, co robi.
– Wybacz, kochana – powiedziała Naomi normalnym tonem. – Czy wszystko u ciebie w porządku?
– Wszystko w porządku – Lacey zawahała się. – Nie. Nic nie jest w porządku. Muszę coś zmienić. W skali od jeden do dziesięć, jak szalone by było, gdybym nie poszła do pracy, tylko złapała następny lot do Anglii?
– Ee, jedenaście? Zwolnią cię.
– Poproszę o wolne na załatwienie spraw prywatnych.
Lacey niemal mogła usłyszeć jak Naomi przewraca oczami.
– Kogo? Saskię? Naprawdę myślisz, że da ci wolne na załatwienie swoich spraw? Kobieta, która kazała ci pracować w święta?
Lacey w zamyśleniu zacisnęła wargi, dokładnie tak, jak, według matki, zwykł robić to ojciec.
– Muszę coś zrobić, Naomi. Duszę się tutaj – sięgnęła do kołnierza golfa, który nagle wydawał się ciaśniej zaciskać wokół jej szyi.
– Oczywiście, rozumiem, nikt nie ma o to pretensji. Po prostu nie podejmuj pochopnych decyzji. W końcu zrezygnowałaś z Davida dla swojej kariery. Nie narażaj jej.
Lacey zatrzymała się, marszcząc brwi w zdziwieniu. Tak właśnie widziała tę sytuację Naomi?
– Nie zrezygnowałam z Davida. Postawił mi ultimatum.
– Nazwij to, jak chcesz, Lace, po prostu… FRANKIE! FRANKIE, PRZYSIĘGAM…
Lacey była pod swoim biurem. Wzięła głęboki oddech.
– Cześć, Naomi.
Rozłączyła się i zadarła głowę, spoglądając na wysoki, ceglany budynek, któremu oddała piętnaście lat swojego życia. Piętnaście pracy. Czternaście Davidowi. Chyba nie prosi o dużo, chcąc zrobić coś tylko dla siebie? Jedne małe wakacje. Podróż w przeszłość. Tydzień, dwa. Co najwyżej miesiąc.
Poczuła, że w jej głowie zapadła nieodwracalna decyzja i wmaszerowała do budynku. Zastała Saskię przy komputerze, rzucającą poleceniami w stronę jednego z przerażonych stażystów. Lacey podniosła dłoń, nie dając szefowej dojść do głosu.
– Potrzebuję wolnego na jakiś czas – powiedziała.
Zanim odwróciła się na pięcie i wyszła, zdążyła zobaczyć grymas pojawiający się na twarzy Saski.
Pięć minut później zamawiała bilet na lot do Anglii.
Rozdział 2
– Oficjalnie zwariowałaś, siostra.
– Skarbie, to nie jest racjonalne zachowanie.
– Czy z ciocią Lacey wszystko w porządku?
Słowa Naomi, mamy i Frankiego przewijały się przez głowę Lacey, kiedy wysiadała z samolotu na lotnisku Heathrow. Może rzeczywiście zwariowała, kupując bilet na pierwszy lot z Nowego Jorku, spędzając godziny w samolocie, mając ze sobą jedynie torebkę, swoje myśli i siatkę pełną ubrań i kosmetyków, kupionych w jednej z sieciówek na lotnisku. Ale zostawiając za sobą Saskię, Nowy Jork i Davida czuła jedynie podekscytowanie. Znowu czuła się młoda. Beztroska. Odważna. Czuła się, jak Lacey Doyle, którą była Przed Davidem.
Jednak w poinformowaniu rodziny, że bez żadnego uprzedzenia leci do Anglii, nie było nic ekscytującego. Cała trójka wyrażała swoje myśli dokładnie w takiej formie, w jakiej pojawiały się w ich głowach, bez żadnego filtra.
– Co, jeśli cię zwolnią? – lamentowała matka.
– Na pewno ją zwolnią – zadecydowała Naomi.
Lacey z łatwością mogła sobie wyobrazić, jak siedzą wokół stołu, robiąc wszystko, żeby wytrącić ją z równowagi. Oczywiście, nie do końca tak to wyglądało. W końcu właśnie do zadań najbliższych czasem należy sprowadzanie nas na ziemię. A w tej nowej, nieznanej jeszcze erze – Po Davidzie – ktoś musiał to zrobić.
Lacey przecięła halę, podążając za resztą pasażerów o zapuchniętych oczach. Słynna angielska mżawka unosiła się w powietrzu. Tutaj wiosna chyba się skończyła. Pod wpływem wilgoci, włosy Lacey jeszcze bardziej się kręciły, a ona w końcu miała moment na zastanowienie. Ale teraz nie było już odwrotu. Nie po siedmiogodzinnym locie i kupnie biletu za kilkaset dolarów.