Gdy oznajmiono o Brühlu, książę sam wyszedł naprzeciw niego do sali. Minister nie zapominał o tém, że dziś dla całego świata powinien miéć twarz najszczęśliwszego w świecie człowieka. Chociaż nieco znużenie na niéj widać było, promieniała doskonale przybraną radością i swobodą.
Książe Lichtenstein w całém znaczeniu wyrazu pan i dworak, jednego z najstarożytniejszych w Europie domów panujących, miał fizyognomią do swéj roli wybornie stworzoną. Słuszny, piękny, rysów szlachetnych, postawy pańskiej, grzeczny, miły, w oczach miał połyski rozumu i przebiegłości dyplomatycznéj. Jakkolwiek Brühl niedawno małym był szlachetką, dziś pierwszy minister spokrewnionego z austryackim domem, mąż hrabianki Kolowrath, stał prawie z Lichtensteinem na równi. Miał jednak takt nie okazywać tego po sobie i z grzecznością tylko, ale z uszanowaniem, przywitał posła.
Wymieniwszy słów kilka, wyszli do gabinetu. Książe podał mu krzesło i posadził go naprzeciw siebie.
Wracam rzekł do wczoraj tak nieszczęśliwie przerwanéj rozmowy.
Mój drogi panie Henryku, zapewniam was, możecie się wszystkiego dobrego spodziewać od mojego dworu: tytułu, majątku, protekcyi, opieki w każdym razie, ale musimy z sobą iść ręka w rękę rozumiecie mnie.
Brühl podał rękę natychmiast.
Musimy iść ręka w rękę rzekł tak jest; ale rąk naszych nikt nie powinien widziéć najgłębsza tajemnica: inaczéj wszystko to pryśnie jutro. Padnę ja, a ze mną ten, co wam jeden służy tu wiernie.
Czyż wątpicie? zapytał książe moje słowo waży, jak cesarskie
Pierwszego mi starczy podchwycił Brühl.
Jestże to prawdą, możeż to być, ażeby Sułkowski miał jakieś myśli i plany na przyszłość? spytał książe.
To nie ulega wątpliwości.
Ale nic okréślonego.
A! zawołał Brühl określonego tak dalece, iż wiem, że się tyczy zajęcia Czech plan jest osnuty nie w myśli, ale na papiérze
Wyście go widzieli!
Brühl się uśmiechnął tylko.
Moglibyście go miéć? dodał nagląco książe Lichtenstein.
Uśmiech ministra stał się jeszcze wyrazistszym.
Książe pochylił się doń i pochwycił go za obiedwie ręce.
Jeśli mi dacie ten plan na piśmie, jeśli mi go dacie
Zawahał się nieco.
To tak, jakbym głowę moją dał w ręce księciu odparł cicho Brühl.
Ale spodziewam się, że moglibyście i ją mi powierzyć przerwał Lichtenstein.
Bezwątpienia mówił daléj minister lecz gdy plan będzie w rękach waszych, naówczas nie ma innéj alternatywy: jeden z nas paść musi. Wiecie książe, jak król jest do niego przywiązany
Lichtenstein porwał się z siedzenia.
Ale my mamy królową, my mamy O. Guariniego, my mamy was i O. Voglera, i Faustynę! zawołał szybko.
Brühl się uśmiechnął.
Sułkowski ma słabość i serce królewskie.
Prawda, że ludzie słabi bywają uparci odezwał się książe lecz na słabych zawsze powolnie i zręcznie działając, wpłynąć można. Nigdy nagle, bo ich słabość, którą czują sami, rodzi upór: należy ich tak brać, aby nie wiedzieli, że są wzięci, aby sądzili, że działają przez się sami. Od czegóż poczciwy O. Guarini!
Sułkowski jest towarzyszem młodości króla, jest jego powiernikiem w tych sprawach, w których król nie zwierza się nikomu.
Nie przeczę, że robota trudna; nie uznaję jéj jednak niepodobną odparł Lichtenstein Ale ten plan? na Boga! widzieliście go? czytaliście go?!
Niecierpliwą tę natarczywość księcia, powstrzymał Brühl zimną twarzą i postawą.
Pozwolisz książę, abyśmy mówili najprzód o warunkach.
Z największą chęcią.
Ubolewam nad tém, bo cenię Sułkowskiego z innych względów mówił minister jest przywiązany do króla, jest mu wierny; zdaje mu się, że Saxonią uczyni potężną ale, jeżeli wpływ jego się zwiększy, ambicya może na niebezpieczne poprowadzić drogi. Sułkowski świętéj naszéj królowéj ocenić nie umié, Sułkowski nie dosyć szanuje duchowieństwo
A! mój Brühlu kochany przerwał Lichtenstein ja go znam, jak wy, a może lepiéj, bo się przedemną nie maskuje, znam go, gdy był z królem w Wiedniu.
Sułkowskiego obalić potrzeba rzekł Brühl stanowczo. Więcéj nie żądam nic, ale tego dla dobra króla i państwa wymagać muszę. Naówczas ja się potrafię utrzymać sam, a we mnie miéć będziecie najwierniejszego sługę cesarskiego domu.
Ale ten plan? ten plan? powtarzał Lichtenstein daj mi go, na wszystko się zgadzam.
Brühl jakby od niechcenia rękę prawą założył za suknię, szukając bocznéj kieszeni; na ten znak książę drgnął, przysunął się, ręce obie podniósł.
W białych palcach powoli Brühl podniósł do góry papiér, trzymając go przed oczyma księcia.
W chwili gdy z ręki jego miał on się przenieść już do ambasadora, zapukano do drzwi; kamerdyner oznajmił:
Hrabia Sułkowski!
W mgnieniu oka papiér znikł w kieszeni, a Brühl rozparty zażywał tabakę z małéj emaliowanéj tabakiereczki, którą już dobył z kamizelki.
Sułkowski stojąc w progu mierzył oczyma Lichtensteina i Brühla. Z większą ciekawością niż na posła, zwracał oczy na swojego towarzysza, który się pochylił i z uśmiechem doń dłoń wyciągał.
Otóż to ranny ptaszek! Od młodéj żony nazajutrz po ślubie już biega po ambasadorach. Sądziłem mówił Sułkowski żeście jeszcze u nóg swéj pani.
Obowiązki przedewszystkiém odparł powiedziano mi, że książe wyjeżdża do Wiednia, nie mogłem się powstrzymać, aby mu nie złożyć mojego uszanowania.
Książe wyjeżdża do Wiednia? zapytał zdumiony Sułkowski, zabierając piérwsze miejsce na kanapie nic o tém nie wiém.
Lichtenstein zdawał się nieco zakłopotany.
Nie wiém jeszcze, może może wyjąknął po chwili wczoraj coś podobnego powiedziałem na dworze, i widzę, że Brühl, który wié wszystko, wié już i o tém dzisiaj.
Zaśmiał się, Sułkowski ramionami ruszył.
Więc to niepewna jeszcze
Nie wiém, ale być może rzucając znaczące wejrzenie na Brühla rzekł Lichtenstein. Czekam na pewne depesze, jeśli te otrzymam, choć mi żal Drezno opuszczać, pojadę.
Rozmowa zwróciła się ku plotkom miejskim.
III
Najpoufalsze stosunki łączyły jeszcze dwóch przeciwników, chociaż z obu stron rozpoczynała się walka dla oczu niewtajemniczonych nie dostrzeżona. Tego samego poranku Sułkowski z Ludovicim, powiernikiem swym mówili o zamążpójściu Kolowrathównéj.
Ludovici podejrzliwszym był daleko od swojego naczelnika.
Panie hrabio rzekł mu ożenienie to powinno nam dać do myślenia. Hrabia Brühl nie z jedną Kolowrathówną się ożenił, ale z dworem austryackim, z O. Guarinim, z Wielką ochmistrzynią, a potrosze z królową.
Brühl jest jak miód słodki, ale podstawił nogę Fleuremu i Manteuflowi, wywrócił Wackerbartha i Hoyma; wpakował na Königstein Watzdorfa i Hoym się z jego łaski obwiesił: ja Brühlowi nie wierzę.
Sułkowski śmiać się zaczął i ramionami ruszył.
Mój Ludovici rzekł z dumą pamiętaj kto oni byli, a kto ja? Mnie on razem z O. Guarinim i Austryakami nie obali O. Guariniego i cały ten pułk Jezuitów ztąd wypędzę. Królowéj dam dwór inny. Księża ci mi już dokuczyli: nie lubię ich.