Józef Kraszewski - Brühl, tom drugi стр 9.

Шрифт
Фон

Sułkowski śmiać się zaczął i ramionami ruszył.

 Mój Ludovici rzekł z dumą pamiętaj kto oni byli, a kto ja? Mnie on razem z O. Guarinim i Austryakami nie obali O. Guariniego i cały ten pułk Jezuitów ztąd wypędzę. Królowéj dam dwór inny. Księża ci mi już dokuczyli: nie lubię ich.

Co się tyczy Watzdorfa i Hoyma, mylisz się; ja sam ich oddaliłem, ja, nie on.

 To jest on, rękami w. ekscelencyi; is fecit cui prodest, jako adwokat pamiętam prawniczy ten aksyomat. Watzdorf mu pannę bałamucił.

 Już tylko ty w rzeczach dworskich nie ucz mnie rozumu odezwał się Sułkowski wiem ja co czynię, a żaden z was nie wie, jak stoję mocno.

 Ja o tém nie wątpię rzekł sucho, kłaniając się Ludovici.

Krótka ta rozmowa utkwiła jednak w pamięci Sułkowskiego. Chociaż nawet przed najpoufalszym ze swych powierników, jakim był Ludovici, nie wydawał się z tą myślą: hrabia oddawna nie dowierzał Brühlowi. Nadewszystko znaczącém wydawało mu się, iż na wzór jego, nieustannie był przy Fryderyku Auguście, towarzyszył mu wszędzie i godzinami odbywał milczącą służbę razem z trefnisiami i O. Guarinim. Król się do jego twarzy przyzwyczajał. Kilka już razy dawała mu się czuć niebytność dłuższa Brühla i zapytywał się o niego. Zwolna nabierał doń nałogu.

Sułkowski nie mógł nawet przypuścić, ażeby to zagrażać mu miało, ale rywalów nie chciał, był zazdrosnym, pragnął być sam tylko w łaskach

 Brühla oddalić należy rzekł w duchu. Znajdziemy pozór łatwo

Króla należy przygotować.

Po obiedzie tegoż dnia, gdy król swoim zwyczajem wrócił do swych pokojów i natychmiast rozebrał się do koszuli, aby wdziać szlafrok, siąść w krześle i fajkę zapalić, Sułkowski był już na zwykłém stanowisku.

Tym razem nie sam. Do przedpokoju za nim wniesiono tajemniczą paczkę, którą odebrawszy od służącego, sam wniósł do królewskiego pokoju.

Król w czasie swojéj włoskiéj podróży karmiony był widokiem arcydzieł malarstwa włoskiego. Pragnąc być podobnym do ojca i przejąwszy jego zamiłowanie w muzyce i w myśliwstwie, w wystawności, w teatrze, w jarmarkach nawet lipskich, przejął téż miłość obrazów i dzieł sztuki. Z wielką namiętnością powiedziéć można, uganiał się za obrazami, lubował w nich i chciał zbogacić niemi już znaczny za Augusta II zawiązek geleryi drezdeńskiéj.

Chcąc się przypochlebić N. Panu, nie było lepszego sposobu jak nastręczyć mu lub ofiarować piękne dzieło sztuki. Zimny zwykle i flegmatyczny August III na widok pięknego obrazu przeistaczał się, stawał innym człowiekiem, oczy mu się zapalały tak jak od śpiewu Faustyny Myśl zdawała żywiéj krążyć po głowie, usta nawet, zawsze tak oszczędne w słowa, zdobywały się na wykrzykniki i zdania.

W największym smutku godzina opery, lub oznajmienie obrazu, rozjaśniały lice króla. Sułkowski nie mniéj od innych znał tę słabość swego pana.

August III dobywał właśnie piérwszego dymku z fajki, gdy Sułkowski ze szkatułką zjawił się na progu. Spojrzał nań, wyprostował się i nie mówiąc nic, rękę wyciągnął chciwie. Odgadł znać, co zawierała paczka, którą jego ulubieniec sam się nie wahał mu przynosić.

Oczy pańskie zajaśniały Nie lubiąc mówić, nie rzucał fajki, ręką tylko i ruchem całego ciała naglił Sułkowskiego o pokazanie.

 N. Panie odezwał się hrabia cicho jest to arcydzieło sztuki, to pewna, ale ale

 Ale cóż? bąknął król trochę namarszczony.

 Ale mówił minister przedmiot jest trochę za mytologiczny, i gdyby uchowaj Boże, Jéj Królewiczowska Mość nadeszła

Król sposępniał i przestał nalegać, twarz stała się poważną, poruszył głową znacząco.

Sułkowski w kątku pokoju postawił pudełko: oko Augusta poszło za nim.

 A kto malował? zapytał.

 Mistrz włoski rzekł Sułkowski jestto arcydzieło Tycyana; choć drobnego rozmiaru, ale przedziwnego wykonania.

Usłyszawszy nazwisko, król się skłonił, jakby samego Vecellego witał, i szepnął:

 Gran Maëstro! Maëstro!

Sułkowski jakby już o obrazie nie było mowy stanął i zaczął co innego. Król popatrzał nań jakby nie rozumiał, słuchał, zamyślił się i sam do siebie rzekł:

 Troppo mithologico!! hm

Po chwili gdy minister mówił już o polowaniu przerwał:

 Co przedstawia?

Hrabia ręką w powietrzu zamachnął.

 Bardzo nieprzyzwoitą scenę.

 A! pfui! schowaj go! Gdyby królowa nadeszła, albo O. Guarini a pfui!

Mimo to nie spuszczał król oka ze skrzyneczki.

 Najlepiéj będzie gdy ja to precz wyniosę odezwał się Sułkowski, zabierając się do paczki.

Nie śmiał król nic powiedziéć, ale się zmarszczył.

 Przecie co? co reprezentuje

 Marsa i Wenerę, w chwili gdy ich in flagranti Wulkan siecią obrzuca.

Król oczy przymknął, ręką potrząsł.

 Pfui, pfui zawołał.

Sułkowski brał pod pachę obraz.

 No, widziéć dla malowania odezwał się król dla sztuki grzech powszedni, to się wyspowiadam O. Guarini trzy pater i po wszystkiém

Rękę wyciągnął. Sułkowski uśmiechając się nieco, otworzył skrzyneczkę, podniósł wieko, dobrał światło i zbliżył obrazek do kolan królewskich. Fajka wypadła patrzącemu z ręki.

Było to istotnie małe arcydzieło, wykończone jak miniatura, znany typ téj belli Tycyana, która mu do jego Venery i Danai służyła; cudnego wdzięku niewiasta, ale w istocie w nader mytologicznej sytuacyi.

Król chciwie patrzał, a znać było, że się ciekawości swéj i uwielbienia wstydził; zarumienił się, niby odpychał od siebie obrazek a jednak go nie puszczał. Powtarzał Un gran Maëstro! i łajał razem. Oczy jego iskrzyły się. Może zapomniał, że go kto słucha, może nie zważał na Sułkowskiego, i począł szeptać: Venus bardzo piękna kształty klassyczne! co za wdzięk! co za śliczna tavola.

Nagle coś mu na myśl przyszło: obejrzał się, odsunął obraz, splunął, przeżegnał się i surowo rzekł:

 Precz z nim! precz z nim! Nie chcę gubić duszy Co ty mi takie pokazujesz rzeczy

 Ale malowanie, N. Panie.

 Mistrz jest, ale precz z nim, precz z nim.

Sułkowski prędko zamknął skrzyneczkę i myślał ją wynieść, gdy król go za rękę wstrzymał.

 Czekaj, lepiéj jest aby się drudzy nie gorszyli; postaw ją, tam w kącie; potém obaczymy spalimy

 Takie arcydzieło?

Król zamyślony umilkł i fajkę palił. Minister zsunął paczkę za kanapę i wrócił na swe miejsce. Pod wrażeniem obrazu ciągle August mruczał: Diavolo incarnato! i ruszał ramionami; ale obrazek bardzo piękny Gdyby nie było tam Marsa i gdyby Wenus mogła się przerobić na pokutującą Magdalenę, powiesiłbym ją w pokoju.

 N. Panie, w rzeczach sztuki niéma nic nieprzyzwoitego: ceni się pędzel mistrza.

Król milczał.

 I muszę się spowiadać O. Guariniemu.

 Najj. panie rzekł dosłyszawszy Sułkowski sam Padre z przyjemnościąby popatrzał na to arcydzieło i wcaleby o spowiedzi nie myślał.

 Siete un birbante! mruknął król Tace, basta!

Skończyła się tedy rozmowa o Wenerze Tycyana, a że Brühla nie było, król kilka razy o niego się upomniał. Sułkowski westchnął. Oczy Augusta podniosły się na niego.

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора