Józef Kraszewski - Waligóra стр 8.

Шрифт
Фон

Biskup syknął.

 Tak ci było dodał Mszczuj Bolesław mniszkę zaślubił, nie wyklęli go.

 Złem to było rzekł Biskup.

 Nikt nie pisnął mówił Waligóra Za taką panią musiały służki iść i czeladź i kapelan i rzemieślnicy, i zbrojni Na dworze wszyscy dla miłości jej poczęli bełkotać i szwargotać. Urodził się książe, pierwsze słowo co rzekł do matki a ona do niego, nie nasze było Dla syna musiał uczyć się ojciec, a potem mu smakowało to jak co przedniego i ze swemi dworzany wolał paplać tą mową, którą szatan wymyślił.

 Bracie! zawołał Biskup.

 Przebacz, a no żółć kipi we mnie już dodał Mszczuj. Tak było. Co nasze nie smakowało nam nie starczyło, choć wiekiśmy tem żyli, od rzemyczka do sprzążki musiało wszystko iść z za gór, z za mórz, inaczej nie smakowało

Tak nam się Piastuny nasze poprzemieniały na Laskonogich co gdyby ich człek spotkał na gościńcu nie znając wziąłby za obcego.

 A święty, poczciwy i pokój miłujący człek rzekł Biskup.

 Jabym wolał żeby wojnę miłował a Niemcem nie był mruknął Mszczuj Laskonogiemu zarzucić nic nie można ino to że choć niby krwią nasz a duszę Niemcom sprzedał. Wszakże dobre panisko było, bo gdy go na Kraków powołali nie chciał Krakowa brać ażby mu Leszek pozwolił, potem gdy po Zawichoście Leszka sobie upodobali nasi krakowianie, którym zawsze nowego sitka na kółku potrzeba, Laskonogi się nie spierał i poszedł precz Możeż być lepszy człek? a złe broił, bo przy nim wszystko niemczało

 Cóż Niemcy zawinili? spytał łagodnie Biskup, powiedz?

Mszczuj się zaczerwienił.

 Mnie nie uczynili nic zawołał, jam człek mały i przezemnie choćbym zginął, nie wieleby ziemia nasza straciła ale państwo nasze przepada przez tę niemczyznę. Patrzcie na sąsiedni Szlązk, jak go zalewają Jeszcze trochę a nie rozmówisz się swym językiem na swojej ziemi

I przerwawszy krótko, Mszczuj dodał

 Źle z nami! źle! Za Mieszka i za syna i za Krzywoustego jeszcze do kupy się łączyły ziemie i powiaty, panowanie rozlegało szeroko, potęga rosła a dziś co? Co mi z tego że dąb poszczepany na klepki gładko wygląda, mocy już tej nie ma jak gdy grubym był i w sobie jednym. Tak i owo państwo Bolków naszych dziś na klepki i tarciczki rozpiłowało potomstwo Niemcom w to graj, bo pokrajane kawałki łykać łacniej.

Zasępił się Biskup i milczał patrząc w ziemię.

 Słuchaj Mszczuj, rzekł tobie się potęgi chce, a nie wiesz czyby ona rosnąc i po twoją głowę nie sięgnęła. Wielcy panowie i Cesarze gdy w siłę urosną, nie szanują nic, ani praw Kościoła ani praw człowieka Musiało się rozpaść po Krzywoustym królestwo, aby religii, duchownym i wam ludziom swobodnym na karkach nie ciążyła tyrania! Przecie te wszystkie kawałki mają jedną głowę w naszym Arcybiskupie gnieźnieńskim i duchowieństwie wszystkie Rzymowi podlegają i metropolii stolicy swej. Duchowieństwo was broni od samowoli i tyranii! Ono czuwa, królem waszym pan nasz Jezus Chrystus Mamy jako oręż nieskruszony klątwę która ze społeczeństwa wyłącza i pokazaliśmy że się jej i na stojących najwyżej użyć nie zawahamy

 Tak, ale popróbujcie anathema wasze rzucić na Połowców i Rusinów co ona pomoże? zapytał Mszczuj

 Na nasze zawołanie wszyscy książęta się zjednoczą, pójdą na pogan rzekł Biskup i zwyciężą

 Pójdą, tak mruknął uparty olbrzym, ale zamiast z pogany z sobą się zwaśnią aby jeden drugiemu kawał ziemi opanował i wyrwał!! Dla was duchownych pewno lepiej z wielą małemi pankami niż z jednym silnym ale ziemi tej! ziemi tej, którą oni z sobą się drąc i jedząc krwawią popytajcie?? Ziemia ta wam odpowie jakom ja niegdyś słyszał że czytano z pisma biada królestwu w sobie rozdzielonemu! biada!

 Po ziemsku patrzysz na te sprawy odezwał się Biskup nieco pomilczawszy. Naszej ziemi naprzód było potrzeba wiary świętej i światła, nie pytaliśmy i nie pytamy kto je nam przynosił, bo bez nich życia nie było. Krzyż nas wyzwolił od zagłady, od zawojowania przez Cesarstwo Pierwsi Benedyktyni, pierwsi mnisi i kapłani niemieccy, czescy, francuzcy, włoscy przecież nas nie porobili niczem innem tylko chrześciany

 Zaczekajcie ino zawołał Mszczuj Niemcy gdy napłyną zobaczycie dopiero czem będziemy

 A gdyby i tak było jak mówicie przerwał Biskup cóż za powód uciekać i kryć się, kiedy właśnie, jak sam powiadasz, Niemców odpierać trzeba?

 Nie czas już! zapóźno! krzyknął Mszczuj. Ślązko przepadło!!

Nie wiem co się dzieje w świecie, lecz nie daj Boże by i Mazury i inne ziemie nie zostały oderwane Książęcia coby Niemcem nie cuchnął nie ma wszyscy

 Nie mów mi nic na pana mojego Leszka, bo dobry i najlepszy jest, najszlachetniejszego serca, jako ojciec był, pobożny, świątobliwy, sprawiedliwy żywo odezwał się Biskup. Daj nam Boże takich więcej

Mszczujowi oko błysło a usta się ścięły zamilkł nagle. Biskup na ogień patrząc dumał jakoś niby po cichu się modląc

 Nie darmom ja tu do ciebie sam przybył aby cię z tej jamy, w której jak niedźwiedź łapę liżesz, wyciągnąć rzekł powstając Pana mamy dobrego, miłościwego szlachetnego lecz lecz zagrażają mu nieprzyjaciele, siły wszelkie jakie są koło niego się skupić powinny; przedewszystkiem my Odrowążowie całą gromadą od której ty się oddzielać nie możesz. Ród cię woła. Kto nie ma już ojca jak my, temu ród ojcem i matką, na jego głos kto nie odpowie, ten się swoich zapiera, i zostaje sam

Mszczuj jam po ciebie tu przybył

Waligóra stał niemy, zdziwiony, ale milczenie jego nie zdawało się posłuszeństwa zwiastować. Czuł to Biskup i począł coraz żywiej.

 Tak jest, bracie, panu naszemu zagrażają skryci i jawni nieprzyjaciele Wy.

 Ja o niczem nie wiem, bo od Laskonogiego na świat nie wyjrzałem dodał Waligóra

 Wy musicie i powinniście iść z nami mówił Biskup. Na pozór ulega wszystko naszemu panu, ale w rzeczy zazdroszczą mu Krakowa, zazdroszczą siły i cnoty i miłości jaką ma, a mniemają go słabym Rodzony brat Konrad, choć jawnie mu posłuszny, patrzy tylko czy się sposobność nie nadarzy opanować i tę dzielnicę, a jest gwałtowny, krnąbrny, chciwy i srogi Książętom śląskim nie odeśniło się jeszcze że do Krakowa prawa mają większe niż Leszek, ma przyjaciół Laskonogi, ma Plwacz, a najgorsza ze wszystkiego że Jaksowie po staremu nienawidzą nas, knują przeciwko temu przy którym my stojemy.

 Więc zgody niema z niemi! spytał Mszczuj.

Westchnął Biskup.

 Bóg widzi że nie my Odrowążowie temu przyczyną jesteśmy, rzekł, ja jako sługa Chrystusów ze wszystkiemi zgody pragnę. Wszakżeśmy próbowali z Jaksami zawrzeć pokój nieraz i daliśmy im dziecko z naszego domu do ich łoża, a wzięli córkę od nich dla naszego dziecięcia nic to nie pomogło. Zawzięci na nas jako byli.

Zazdroszczą nam łaski pańskiej, mnie stolicy biskupiej, opieki jaką mam w Rzymie, zazdroszczą mi dwóch świątobliwych bratanków, Jacka i Cesława, złem okiem patrzą na klasztory które buduję i kościoły które wznoszę. Spiskują z Konradem potajemnie, z Plwaczem, a głową ich Światopełk którego osadzono w Pomorzu, naprzód ojca wielkorządzcą, potem syna kneziem, ten już pana co mu dał tę ziemię znać nie chce i myśli się oderwać Jaksowie przez niego silni są

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3

Популярные книги автора