де Бальзак Оноре - Małe niedole pożycia małżeńskiego стр 10.

Шрифт
Фон

– A teraz – mówi – wytłumacz mi twój interes.

Starasz się wytłumaczyć. Na razie kobiety nie pojmują żadnego interesu, a przynajmniej nie chcą okazać, że go pojmują; zrozumieją go później, kiedy, jak, gdzie? W swoim czasie – w odpowiedniej chwili – zależnie od swojej ochoty. Twoja droga istota, Karolina, oczarowana twoim projektem, robi ci wymówki, że wziąłeś tak na serio jej jęki, jej pragnienia, jej zachcenia tualetowe65. Boi się tego interesu, przerażają ją agenci, akcje, przede wszystkim fundusz obrotowy, to z dywidendą66 także nie jest całkiem jasne…

Pewnik

Kobiety lękają się zawsze wszystkiego, co jest podziałem.

Słowem, Karolina obawia się pułapek; ale zachwyca ją wiadomość, że może mieć swój powóz, lożę, przeróżne kostiumy dla swego syna, itd. Chociaż na pozór odradza ci to przedsięwzięcie, widocznym jest, że jest uszczęśliwiona z twojej decyzji.

PIERWSZY OKRES. – Och, moja droga, jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem; Adolf przystąpił do wspaniałego interesu. Będę miała powóz, och! dużo ładniejszy niż pani de Fischtaminel: jej już jest trochę niemodny, mój będzie miał firaneczki z frędzlami… Moje konie będą myszate67, jej są bułane68, najpospolitsze, co może być.

– Zatem to przedsiębiorstwo?…

– Och! Wspaniałe, akcje mają iść w górę; Adolf wytłumaczył mi wszystko, zanim do niego przystąpił. O! Adolf nic nie robi bez naradzenia się ze mną.

– Pani jest bardzo szczęśliwa.

– Małżeństwo nie byłoby możebne69 bez absolutnego zaufania, toteż Adolf mówi mi wszystko.

Stałeś się, kochany Adolfie, najlepszym mężem w całym Paryżu, najmilszym człowiekiem, geniuszem, aniołem. Jesteś też kochany i pieszczony do niemożliwych granic. Błogosławisz małżeństwo. Karolina śpiewa hymny na cześć mężczyzn – to królowie stworzenia! – kobiety są stworzone dla nich – mężczyzna jest z natury szlachetny, wspaniałomyślny – małżeństwo jest najpiękniejszą instytucją pod słońcem.

Przez dwa, trzy miesiące, przez pół roku, Karolina wykonuje najwspanialsze wariacje, najświetniejsze sola na temat tego czarodziejskiego zdania: „Będę bogata! – Będę miała tysiąc franków miesięcznie na moją tualetę – Będę miała powóz!”…

O dziecku mówi się już tylko, aby się zastanowić, w jakim pensjonacie się je umieści.

DRUGI OKRES. – No i cóż, mój drogi, co słychać z twoim interesem? – Jak właściwie idzie ten interes? – Ten interes, który miał mi dać powóz, itd.? – Już chyba czas, żeby ten twój interes przyszedł do skutku70!… Kiedyż się skończy ten interes? – Długo jakoś się ciągnie ten twój interes. – Kiedyż będzie wreszcie co z tego interesu? – Czy akcje idą w górę? – Jesteś doprawdy jedyny do wyszukiwania interesów, które się nigdy nie kończą.

Pewnego dnia, zada ci pytanie: – Czy w ogóle istnieje ten interes?

Jeżeli po upływie ośmiu lub dziesięciu miesięcy zaczniesz mówić o interesie, odpowiada:

– Ach, ten interes!… Więc doprawdy jest jaki interes?

Ta kobieta, którą miałeś za głupią, roztacza prawdziwe skarby inteligencji, gdy chodzi o wydrwienie ciebie. W tym okresie, ilekroć jest mowa o tobie, Karolina zachowuje kompromitujące milczenie. W ogólności o mężczyznach wyraża się raczej źle: „Mężczyźni są bardzo inni, niż się wydają: poznaje się ich dopiero w pożyciu”. – „Małżeństwo ma swoje dobre i złe strony”. – „Mężczyźni nie umieją nic doprowadzić do końca”.

TRZECI OKRES. – Katastrofa. – To wspaniałe przedsiębiorstwo, które miało ci dać pięć za jeden, w którym brali udział ludzie najbardziej ostrożni, najbardziej fachowi, parowie71, deputowani, bankierzy – wszystko Kawalerowie Legii honorowej – to przedsiębiorstwo upadło z kretesem! Najwięksi optymiści spodziewają się odzyskać dziesięć procent włożonego kapitału. Jesteś smutny i osowiały.

Karolina pytała się nieraz: – Adolfie, co tobie jest? – Adolfie, ty masz jakieś zmartwienie.

Wreszcie, dzielisz się z Karoliną twą fatalną wiadomością; zrazu próbuje cię pocieszać.

– Sto tysięcy franków rzucone w błoto! Trzeba nam teraz będzie oszczędzać się na każdym kroku – mówisz niebacznie.

Cały jezuityzm kobiety wybucha teraz przy słowie oszczędzać. Słowo oszczędzać jest iskrą padającą na prochy.

– A, więc to są te twoje interesy! Po cóż więc ty, tak ostrożny, narażałeś się na stratę stu tysięcy? Ja byłam temu przeciwna, pamiętasz przecie! Ale NIE CHCIAŁEŚ MNIE SŁUCHAĆ!…

Wszedłszy na tę drogę, dyskusja staje się coraz jadowitszą.

– Wy, wy jesteście wszyscy do niczego. Nie macie o niczym pojęcia. Kobiety jedynie mają zdrowy sąd o rzeczach. – Ty postawiłeś na kartę chleb i mienie twoich dzieci – ona ci to odradzała. – Nie możesz powiedzieć, żeby to było dla niej. Ona, chwała Bogu, nie ma sobie nic do wyrzucenia.

Sto razy na miesiąc robi aluzje do twego niepowodzenia:

– Gdyby pan mąż nie był utopił funduszów w swoich przedsiębiorstwach, mogłabym to, mogłabym owo. – Gdyby ci jeszcze kiedy przyszła ochota robić jakieś interesy, mnie się powinieneś poradzić.

Jest rzeczą jasną i udowodnioną, że Adolf w lekkomyślny sposób roztrwonił sto tysięcy franków, bez celu, jak głupiec, nie poradziwszy się żony. Karolina przestrzega swoje przyjaciółki przed małżeństwem. Skarży się na nieudolność mężczyzn, którzy trwonią mienie swoich żon. Karolina robi się mściwa! Jest głupia, jest okrutna!

Płaczcie nad Adolfem! Płaczcie nad sobą, o mężowie! Kawalerowie, cieszcie się!

VII. Wspominki i żale

Po kilku latach małżeństwa, miłość twoja staje się tak umiarkowaną, że Karolina usiłuje niekiedy wieczorem obudzić ją za pomocą drobnych, wyzywających aluzji. Jest w tobie coś spokojnego i flegmatycznego, co drażni wszystkie prawowite małżonki. Kobiety widzą w tym rodzaj obrazy; biorą one niedbałą beztroskę szczęścia za zarozumiałą pewność, gdyż nigdy nie biorą w rachubę możliwości lekceważenia ich nieocenionych wdzięków: cnota ich doprowadzona jest wówczas do wściekłości, iż bierze się ją tak dosłownie.

W tym położeniu, które jest wewnętrzną treścią języka małżeńskiego i do którego zarówno mężczyzna, jak kobieta dochodzą niezawodnie, żaden mąż nie śmie przyznać otwarcie, że pasztet z kuropatw zaczyna go nudzić; lecz apetyt jego wymaga już niewątpliwie pewnych warunków tualety72, podrażnień nieobecności, pobudzeń myślą o przypuszczalnej rywalizacji.

Wówczas prowadzisz na przechadzce żonę twoją pod rękę, nie przyciskając jej jednak do boku z pełnym obawy i troskliwości skupieniem skąpca trzymającego swój skarb. Rozglądasz się na prawo i na lewo, oglądasz wystawy bulwarów, przytrzymując swą żonę ramieniem luźnym i nieuważnym, tak jak gdybyś holował wielki statek normandzki. Bądźmy ze sobą szczerzy, moi przyjaciele! Gdyby, idąc za twoją żoną, jakiś uliczny wielbiciel, przypadkiem lub rozmyślnie otarł się o nią zbyt blisko, nie miałbyś najmniejszej ochoty dochodzenia motywów owego przechodnia; zresztą żadnej kobiecie nie postanie w głowie doprowadzać dwóch ludzi do sprzeczki dla takiej drobnostki. Ta drobnostka, przyznajmy i to jeszcze, czyż to nie jest nader pochlebne dla jednej i dla drugiej strony?

Doszedłeś do tego punktu, jednak nie posuwasz się dalej. Mimo to, w głębi twego serca i twego sumienia drzemie straszliwa myśl: Karolina zawiodła twoje oczekiwania, Karolina ma braki, które w czasie przypływu morza pod znakiem miodowego miesiąca zostawały ukryte pod wodą, lecz które odpływ fali odsłonił w całej nagości. Nieraz zdarzyło ci się uderzyć o te rafy, nieraz rozbijały się o nie twoje nadzieje; twoje marzenia młodego bezżennego mężczyzny (gdzie te czasy szczęśliwe!) nie jeden raz patrzyły na strzaskaną łódź pełną fantastycznych bogactw: najcenniejsze towary poszły na dno, pozostał balast małżeństwa. Słowem, aby się posłużyć wyrażeniem bardziej potocznym, w rozmowach, jakie prowadzisz sam ze sobą na temat swojego małżeństwa, powiadasz sobie, patrząc na Karolinę: To nie to, czego się spodziewałem!

Ваша оценка очень важна

0
Шрифт
Фон

Помогите Вашим друзьям узнать о библиотеке

Скачать книгу

Если нет возможности читать онлайн, скачайте книгу файлом для электронной книжки и читайте офлайн.

fb2.zip txt txt.zip rtf.zip a4.pdf a6.pdf mobi.prc epub ios.epub fb3